Strona
Polska
Japonii
informacje, zdjęcia, artykuły
Wspinaczka na Fujisan
 
Góra Fuji, nazwana niezgrabnie w języku polskim Fudżijamą, co nie ma związku z nazwą japońską  Fujisan, jest nie tylko najwyższą górą w Japonii (3776 m), ale też i obiektem kultu, świętą górą, na którą należy się wspiąć chociaż raz w życiu. Wspinaczka powinna odbywać się w nocy, ponieważ jej celem jest zobaczenie wschodzącego słońca - goraiko.

Oficjalny sezon zaczyna się 1 lipca i kończy 26 sierpnia, poza sezonem nie kursuje autobus dowożący chętnych do 5. stacji, a na wspinaczkę w bardzo trudnych warunkach mogą sobie pozwolić tylko doświadczeni alpiniści.

Fujisan w sezonie pozbawiona swojego śnieżnego kołnierza (zdjęcie powyżej), niczym nie przypomina obrazu znanego z widokówek.
Najpopularniejszym miejscem startowym do wspinaczki jest 5. stacja na górze Fuji (zdjęcie powyżej), do której kursują autobusy z miejscowości Kawaguchiko.

Dostać się do Kawaguchiko z Tokio można np. autobusem z dworca autobusowego przy stacji kolejowej w Shinjuku (Yasuda Seimei Daini Biru) w części zachodniej (Nishi Guchi). Dojazd trwa ok. 2.5 godziny, a bilet kosztuje 2600 jenów.

Przed wyprawą, w Kawaguchiko lub na stacji 5. dobrze jest kupić sobie kij, na który na kolejnych stacjach zbieramy stemple. Może się on również okazać bardzo przydatny do podpierania się podczas wchodzenia, a jeszcze bardziej schodzenia z góry.

Już na samym początku wspinaczki, kilkaset metrów od 5. stacji warto przystanąć na chwilę na stromym zboczu i rozejrzeę dookoła. 
Pomimo zapadającego zmroku widać w dole wzgórza i doliny, skupiska świecących punktów wytyczają zarysy położonych u podnóża miast i osiedli. Pod nami przepływające nad pogrążającą się w ciemności ziemią, chmury, gdzieniegdzie niosą deszcz i burze z piorunami. Ma się uczucie, że cały świat widać stąd jak na dłoni. Niewątpliwie miejsce, w którym się znajdujemy byłoby znakomitą siedzibą starożytnych bogów, władców świata.

Wspinaczka z 5. stacji (na wysokości  2400m) trwa od 7 do 8 godzin. Początki wyglądają niewinnie, ale już od stacji 7. (na zdjciu) zaczyna sie strome podejśćie, wchodzi się po głazach w ciemonościach, temperatura od 30 stopni na stacji 5. zmniejszy się do kilku.

Kiedy wchodziłam na Fujisan na początku lipca 1998 roku, na  najtrudniejszym, skalistym odcinku powyżej stacji 7. złapała nas ulewa. Choć już same ciemności dostatecznie utrudniały odszukanie szlaku, dołączyła jeszcze zalewająca nam oczy woda, tak więc jedynym sposobem na poruszanie się było szukanie po omacku zamocowanych na skałach łańcuchów wyznaczających trasę a po znalezieniu trzymając się ich rękami namacanie stopą kolejnego głazu, po którym można by wspiąć się w górę Pomiędzy kolejnymi wspinającymi się nie było przerw, zawsze każdy miał kogoś przed sobą i za sobą.
Na stacjach znajdują się niewielkie budynki zwane koya, gdzie można otrzymac pamiątkowy stempel, czasem też zakupic coś do jedzenia czy picia.
Miałam duszę na ramieniu, bo nie tylko z łatwością można się było pośliznąć na mokrej skale, ale także, jeśli ktoś idący przodem straciłby równowagę, obsuwając się w dół strąciłby znajdujących się poniżej.
Jakoś udało się nam jednak szczęśliwie dotrzeć do 9. stacji. Szczęśliwie dla tych, którzy przewidująco ubrali się w nieprzemakalne kombinezony. Ja wędrowałam mokra, co przy temperaturze kilku stopni Celsjusza nie nastraja optymistycznie. Przed nami jeszcze kilka godzin do wschodu słońca, dla mnie ciekawe doświadczenie - jak długo może wytrzymać ociekający wodą człowiek w temperaturze bliskiej zera, mogąc jedynie poruszać się bardzo powoli w szeregu wchodzących...
Żeby choć trochę oderwać uwagę od jedynej tłukącej się w głowie myśli "ZIMNO, ZIMNO, ZIIIMNO..." postanowiłam obserwować ludzi dookoła. Powoli się rozwidniało i można już było rozróżnić cos więcej niż tylko zarysy ludzkich sylwetek. Oddalony o kilka osób ode mnie przystanął ubrany dość oryginalnie Japończyk, prawdopodobnie był zatrudniony gdzieś na budowie bo miał na sobie typowe dla ludzi pracujących na wysokościach szarawary i podgumowane buty jikatabi (z oddzieloną częcią na duży palec u nogi, jakie na filmach noszą ninja). Jak w takich butach udało mu się przejść po ostrych skałach? Czemu jest tak cudacznie ubrany? Przecież Japończycy nie lubią się wyróżniać. Nie wygląda na zamożnego, może nie stać go na lepszy ekwipunek? A może to potrzeba ducha, może w ten sposób chce okazać pogardę dla współczesnych wymogów mody i swoje ostentacyjne przywiązanie do tradycji? Dziwak, czy może podobnie jak ja, lekkomyślnie wybrał się w tym, co nosi na co dzień.
 
Od stacji 9. podłoże sklada się już wyłacznie z wulkanicznego żużlu i wchodzi się z trudem grzęznac w sypkich grudach

Robiło się coraz jaśniej i ze zdziwieniem spostrzegłam, że zdecydowaną większość wspinających stanowią duże grupy  ludzi w wieku emerytalnym. Wydawali się być pełni werwy i w dobrych humorach, czego nie mogłam powiedzieć o sobie. W pewnym momencie pojawił się w pobliżu nas hałaśliwy starszy osobnik, któremu towarzyszyły dwie potulne kobiety. Pohukiwał na nie i używając wulgarnego słownictwa popędzał do przodu. Wystarczyło 5 może 10 minut wrzasków i złorzeczeć się rozdzierających dotychczas panującą ciszć się żebym okazała energię której się już po sobie nie spodziewałam, i znienacka, bardzo głośno wyraziłam myśli tych, którzy pragną przede wszystkim spokoju. Osobnik spojrzał na mnie, i widocznie porażające spostrzeżenie "gaijin!" dotarło do jego świadomości, bo krzyki ustały.
Słońce wschodzi ok 4 rano co nie tylko stanowi wspaniały, niezapomniany widok gdy wyłania sie spod chmur, ale daje też wielką radość przemarzniętym pielgrzymom - otdąd bćdzie można grzać sięw jego promieniach.
Wielki strumien pielgrzymujących poruszał się tak wolno, że już na kilkaset metrów przed szczytem ja i otaczający mnie towarzysze wędrówki zdaliśmy sobie sprawę że nie uda się nam dotrzeć na szczyt przed wschodem słońca. Rzeczywiście, przed nami było jeszcze kilka zakrętów drogi wypełnionej długą kolejką ludzi, kiedy już sponad chmur zaczęo wschodzić słońce. 
Jakie to uczucie oddychać pełną piersią, mając pod stopami chmury i wielką, świetlistą kulę słońca na wyciągniecie ręki? 
Uczucie, że jednak nie zamarznę na śmierć bo robi się CIEPŁO!
Jeszcze tylko kilka zakrętów w długiej kolejce na szczyt i cel pielgrzymki zostanie osiągnięty!
Po roku została mi przydzielona praca wymagająca częstego jeżdżenia z Tokio do Nagoya. Trasa shinkansenu, superszybkiego pociągu, kursującego między tymi dwoma miastami przebiega w pobliżu góry Fuji. Przy dobrej pogodzie widać ją wspaniałą, monumentalną, nie tylko wznoszącą się wysoko ponad okolicą, ale też wypełniającą sobą cały krajobraz. Stanowi zapierającąy dech w piersi widok, kiedy w swojej śnieżnej koronie sięga ponad chmury - jak dla wielu, tak i dla mnie, bez wątpienia jeden z cudów świata.
Tekst i zdjęcia Hanna Gumulińska

 POPRZEDNIA STRONA