Pobyt w Rzymie- na studiach prawa kanonicznego.
Do Rzymu
wybrałem się statkiem. Z Jokohamy wypłynęliśmy małym starym statkiem
holenderskim, którym mieliśmy płynąć do Hongkongu, a dalej włoskim statkiem do
Italii. Trzeciego dnia od wypłynięcia z Jokohamy przybyliśmy na wyspę Okinawę,
ktora wtedy byla pod patronatem amerykańskim. Ponieważ mieliśmy zatrzymać się
na kilka godzin, powiedziano nam, że możemy zwiedzać wyspę. Udaliśmy się do
sali, w której siedział oficer amerykański i wydawał przepustki. Kiedy
pokazałem mu swój paszport, zauważył, że to polski i nic nie mówiąc, zaczął
przewracać kartki. Gdy trwało to przez chwilę, powiedziałem mu, że jestem
jezuitą, mosjonarzem w Japonii. Wówczas popatrzył na mnie, uśmiechnął się i
powiedział: „Okay, Father!h i dał mi przepustkę.
W Hongkongu
dowiedziałem się, że statki włoskie na całym świecie rozpoczęły strajki.
Zatrzymałem się więc na kilka dni w kolegium prowadzonym przez jezuitów
irlandzkich, a następnie samolotem Pan American udałem się w dalszą drogę. Do Rzymu przyleciałem pod
koniec lipca i zatrzyłaem się w kolegium Bellarmino, które miało być moim
mieszkaniem na czas studiów. Dom byl niemal pusty, bo wielkie upały zmuszały
mieszkańców do wyjazdu z Wiecznego Miasta. Upały wielkie, chociaż inaczej sie
je odczuwalo niżw Japnii: w Rzymie temperatura w ciagu dnia była wysoka, ale
powietrze bylo suche i noce były chłodniejsze; w Tokio natomiast przy wysokiej
temperaturze było dużo wilgoci w powietrzu, a noce też były gorace i ciężko sie
je znosiło.
Studia prawa kanonicznego na Uniwersytecie Gregoriańskim.
Pod koniec września zjeżdżali się do kolegium Bellarmoni w Rzymie młodzi księża jezuici,
którzy mieli studiować na Uniwersytecie Gregoriańskim. W ciągu kilku dni duży
wielopiętrowy dom zapełił się ludźmi z całego swiata. Powoli zapoznawaliśmy sie
wzajemnie. Wszyscy zbieraliśmy się na modlitwie w kaplicy i na posiłkach w
refektarzu. Rektoerm byl Francuz, O. Boyer, były profesor teologii na
Uniwersytecie Gregoriańskim, obecnie już w starszym wieku, człowiek o dużej
kulturze i głębokiej duchowości. Od pierwszego spotkania ujmował sobie
domowników. W domu też mieszkał O. Generała na domy miedzynarodowe w Rzymie, również człowiek o duzej
kulturze i wspanialej osobowości. Wśród stujiujacych bylo tez kilku jezuitow z
Polski, z ktorymi mogłem sie spotkać po kilku latach.
Pierwsze dwa
lata były poświecone studiowaniu i analizie kodeksu prawa kanonicznego. Do tego
dochodziło kilka kursów drugorzędnych: źródła prawa kościelnego, prawo
rzymskie, prawo międzynarodowe. Codziennie były cztery godziny wykładów. Studia
były dosyć ciężkie. Wykłady odbywały się po łacinie; niektórzy profesorzy
mówili piękną łaciną, inni łamaną, np. z akcentem amerykańskim... Nie sprawiało
mi to trudności. Znałem dobrze łacinę, gdyż studia filozofii i teologii a Polsce
były prowadzone w języku łacińskim.
Pobyt w kolegium Bellarmino był dosyć przyjemny, choć trudno było znaleść spokojny
pokój. Włosi i Hiszpanie, których było wielu, są z natury hałaśliwi, z miasta
też stale dochoziły odgłosy.
Ze swej stronyprzykładałem sie do studium, tak że Licencjat zdobyłem w ciągu dwóch lat (jak
to przewidywały statuty uniwersytetu), a na III roku było już mniej wykładów,
czas był poświęcony pisaniu dysertacji doktorskiej. Niełatwo było wybrać temat
pracy, gdyż dużo tematów było już opracowanych. W końcu wybralem temat, który -
sądziłem- będzie mi pomocny do przyszłej pracy w Japonii, mianowicie: „Prawo
małżeńśkie w Japonii i jego stosunek do Prawa Naturalnegoh. Na dyrektora
poprosiłem O. Robledę, Hiszpania, człowieka, człowieka o dużej kulturze.
Wprawdzie on byl profesorem prawa rzmskiego, ale nic nie przeszkadzało, żeby
przyjąć patronat nad moją pracą. Poza tym dawało mu to okazję do zapoznania
sięz prawem małżeńskim japońskim.
Pracę doktorską ukończyłem w ciągu jednego roku i oddałem ja na początku października 1962r.
Napisałem ja w jezyku angielskim. Potem było jeszcze kilka małych egzaminów.
Praca została przyjęta i jej obrona odbyła się w koncu listopada 1962r. Oprócz
dyrektora dysertacji wyznaczony byl drugi profesor. O. Bujis, Holender. -
Nawiasem dodam, że Hiszpanie i Holendrzy, prawdopodobnie pamietając o swoich
politycznych i militarnych różnicach zmienionych wieków nie zawsze byli
jednomyślni w swoich sądach i pogladach. To też się zaznaczyło w czasie mojej
obrony: O. Bujis „ atakowałh wiecej O. Robledę aniżeli mnie. Ale mniejsza o to:
pracę moja oceniono wysoko. W ten sposób ukończyłem prawo kanoniczne na
Uniwersytecie Gregoriańskim w Rzymie. Pozostawał jeszcze wydanie drukiem
dysertacji.
Następnie robiłem przygotowania do powrotu do Japonii. I tu spotkałem na pewne trudności
z otrzymaniem wizy japońskiej. Mianowicie, oglądając mój polski paszport,
Japończycy zauważyli, że poprzednio byłem w Japonii nie jako obywatel polski,
ale bez specjalnej przynależności narodowej. Wysunęli więc trudność, dlaczego
przyjąłem obywatelswto polskie (obywatelstwo państwa komunistycznego). Musiałem
im tłumaczyć, że poprzednio też miałem obywatelstwo polskie, ale oni nie uznali
polskiego paszportu, gdyż kiedy wyjeżdżałem z Polski do Japonii w roku 1956
jeszcze nie było stosunków dyplomatycznych między Polską a Japonią, zostały one
nawiazane dopiero w roku 1957. I wreszcie po dwumiesiecznej zwłoce wydali mi
wizę dla misjonarzy. Dopiero wtedy droga do Japonii została ponownie otwarta.
Chciałem wracać na pokładzie statku włoskiego (co w drodze z Japonii do Wloch
mi się nie udało), lecz O. Prowinjach zażądał, żeby jak najprędzej wracał. Po
drodze chciałem zatrzymać się na dwa dni na Tajwanie i odwiedzić kolegów na
Trzeciej Probacji, ale stanowczo odmówiono mi wizy ze względu na to, że jestem
obywatelem „ państwa komunistycznegoh. W Rzymie zdecydowaliśmy się na samolot
brytyjski i udałem się w podróż. Po drodze zatrzymałem się na dwa dni w
Hongkongu i wreszcie 15 marca 1963 r. wylądowałem ponownie na lotnisku Haneda w
Tokio.
|