Pobyt w Yamaguchi.
Po powrocie do Japonii przez kilka dni zatrzymałem
sięw Tokio w domu `S.J.Housena` terenie Uniwersytetu Sophia. Wkrótce spotkałem
się z O. Prowincjałem Arrupe, który, mnie serdecznie przywitał, pogratulował
ukończenia studiów w Rzymie i przeznaczył mnie do pomocy duszpasterskiej w
Yamaguchi (w zachodniej Japonii). Ucieszyłem się z tego, bo przecież zawsze
byłem zainteresowany bezpośrednim duszpasterstwem. Zebrałem więc trochę rzeczy,
które zostawiłem w Japonii przed wyjazdem do Rzymu (sporo z nich przepadło), i
pociągiem wyjechałem do Yamaguchi. Droga pociągiem pospiesznym z jedną
przesiadką trwała 12 godzin. Na miejsce przybyłem późnym wieczorem. Przywitał
mnie proboszcz, O. Linthorst, ten, z którym przedtem pracowałem w Hirosimie,
znaliśmy się więc dobrze. W parafii, która wtedy była jeszcze „Stacją Maryjnąh,
pracował nadal O. Domenzain, Hiszpan, już w starszym wieku, który położył tam
wielkie zasługi dla rozwoju pracy misyjnej i wybudował kościół pod wezwaniem
św. Franciszka Ksawerego.
Yamaguchi, miasto 100-tysięczne, było niejako
stolicą zachodniej Japonii, a słynęło najbardziej z tego, że w tym mieście
założył misję i pracował święty Franciszek Ksawery. Grupa wiernych wynosiła ok.
800 osób. O. Linthorst podzielił pracę kościelną między nas trzech: oprócz
zwyczajnych Mszy i spowiedzi ja otrzymałem katechizację grupy studentów:
chłopców i dziewcząt, oraz kierownictwo sodalicji dziewcząt. Jak na początek,
pracy miałem dużo, tym bardziej, że wszystko odbywało się po japońsku, a tego
języka trochę zapomniałem w czasie 3-letniego pobytu w Rzymie. Ale powoli
przygotowywałem sobie kazania niedzielne i lekcje na piśmie; ludzie też
okazywali mi wiele zrozumienia. Z ciekawszych wydarzeń z tego okresu warto
odnotować że na Boże Narodenie każda grupa wiernych przygtowywała jakieś
przedstawienie religijne. Kiedy się zastanawiałem z moimi dziewczętami, co by
zrobić, wpadła nam do głowy myśl, żeby odegrać scenę ewangeliczną o Synu
marnotrawnym. Tekstowi św. Łukasza nadaliśmy formę sceniczną; poza miastem w
jednej gospodzie była trzoda chlewna, więc poszliśmy tam z magnetofpnem i
nagraliśmy chrząkanie świnek. Chociaż ta scena może nie bardzo nadawała się na
Boże Narodzenie, została jednak bardzo dobrze przyjęta, a nawet poproszono nas,
żebyśmy odegrali to przedstaiwnie w więzieniu.
W Yamaguchi, już troche poza miastem, było
więzienie wychowawcze dla mężczyzn w wieku do 24 lat.Raz w miesiącu, któryś z
naszych Ojców udawał się tam na rozmowy z więźniami, wśród których było kilku
katoików. W niedzielę zarz po nowym roku, przyjechał po nas autobus i cała
trupa teatralna udała się do więzienia. W dużej sali zebrali sie wszyscy
więźniowie w liczbie 400 osób. Na początku przemówiłem do nich, podkreślając miłość
ojca do swego syna, nawet wtedy, kiedy on się jemu sprzeniewieżył. Jest to -
powiedziałem - obraz Boga, który jest naszym Ojcem i zawsze o nas pamieta,
nawet gdybyśmy byli niedobrzy. Przedstawienie było dla tych uwięzionych wielkim
urozmaiceniem i stało się niezapomnianym wspomnieniem.
W Yamaguchi spędziłem cały rok; od kwietnia 1963
do marca 1964r. Bardzo polubiłem Yamaguchi i byłbym bardzo wdzięczny gdybym tam
pozostał, mimo, że ze względu na moje braki były pewne niezbyt przyjemne
wydarzenia. Ale O. Prowincjał wezwał mnie do Tokio, żebym objął wykłady z prawa
kanonicznego i teologii moralnej na Wydziale Teologii. Dotąd (czasowo) wykładał
prawo kanoniczne O. Szumiłło, ale musiał zaprzestać, gdyż wszystkie wykłady
zaczęły si odbywać w języku japońskim, czego on nie mógł się podjąć. Był
jeszcze kanonista, O. Civisca, Włoch, ale i on ze względu na swój charakter
oraz zamiłowania naukowe wyjechał do Ameryki, by robić badania na temat
zawierania małżeństw w świecie. Ja sądziłem, że jeszcze kiedyś będę mógł wrócić
do pracy duszpasterskiej i w czasie wakacji letnich kilka razy pojechałem do
Yamaguchi, czy do innych stacji misyjnych; ale po kilku latach i to się
skończyło.
|