1.
Procesy
beatyfikacyjne. W Tokio
przeprowadziliśmy kilka procesów beatyfikacyjnych. Najpierw, w połowie lat 70,
salezjanie rozpoczęli proces beatyfikacyjny ks. Wincentego Cimatti, Włocha z
prowincji turyńskiej, który przybył do Japonii jako misjonarz w r. 1925. Był on
założycielem salezjańskiej misji w Japonii, organizował pracę wychowawczą,
zakładał szkoły. Przez 40 lat (do końca życia) przebywał w Japonii i wykazał
niezwykłą wiarę i ufność w Opatrzność Bożą, zwłaszcza w czasie wojny. Zmarł w
opinii świetosci w r. 1965.
Proces lokalny przeprowadzał arcybiskup tokijski Shirayanagi do komisji powołano i mnie w
charakterze promotora wiary. Przez dwa lata zbieraliśmy różne dowody świętości
O. Cimatti, przesłuchaliśmy wielu świadków (najwięcej salezjanów) zarówno w
Tokio, jak i na Kiusiu, w zachodniej Japonii. Na końcu badaliśmy zwłoki
pochowane w kaplicy salezjańskiej, całkowicie zachowane. Do beatyfikacji
wymagane są dwa cuda: jeden juz był a na drugi jeszcze czekają.-Nawiasem dodam,
że kilka lat temu siostra ks. Cimatti, zakonnica we Włoszech, była beatyfikowana.
Jaka szkoda, że rodzeństwo nie było razem beatyfikowane.
Potem
przeprowadziliśmy proces beatyfikacyjny młodej japonki, Marii Satoko Kitahary.
Po wojnie, zachęcona przez br. Zenona Żebrowskiego; polskiego franciszkanina
konwentualnego, zajęła sie opuszczonymi dziećmi w tzw. Mrówczym Mieście na
peryferiach Tokio. Mimo, że ojciec, profesor uniwersytetu, sprzeciwiał się
temu,- bo jakże córka profesora może zajmować sie taką pracą-ona poczatkowo
codziennie dochodziła z domu do dzieci, a potem razem z nimi zamieszkała.
Zachorowała jednak na gruźlicę i zmarła w 26 roku życia. Sprawa stała się
głośna w Japonii, więc franciszkanie ( ze względu na br. Zenona) zahęli sie
procesem beatyfikacyjnym pod kierownictwem arcybiskupa tokijskiego Piotra
Shirajanagi. Ks. Arcybiskup powołał i mnie do komisji w tym samym charakterze
co poprzednio, promotora wiary.Najwięcej świadków było z pogan, wszyscy dawali
piękne świadectwo o jej charakterze i poświęceniu dla biednych dzieci.
Badaliśmy również jej zwłoki pochowane na cmentażu tokijskim. Dwóch lekarzy
odkopało grób i przeprowadziło szczegółowe badania. Jej matka, katoliczka,
przez dwie godziny stała w pobliżu i przyglądała się szczątkom swej córki. Co
za siła ducha - pomyślałem sobie. Akta procesu przesłaliśmy do Rzymu i czekamy
na jej beatyfikację. Takich bowiem świętych nam dzisiaj potrzeba. Nawiasem
dodam, że jej ojciec na któtko przed smiercią nawrócił się na wiarę katolicką.
I wreszcie, do tego wszystkiego dołącza sie jeszcze badanie cudu do beatyfikacji O. Jansena,
franciszkanina, rodem z Francji i żyjącego w Kanadzie. A zwiazek z Japonią był
taki, że w Japonii jako misjonarz pracował O. Piotr Kanadyjczyk, który
osobiście znał O. Jansena. Otóż w miejscu pracy O. Piotra w Maebashi pewien
mężczyzna zachorował na żołądek. Po operacji lekarze orzekli, że za dwa dni
umrze. Wówczas O. Piot zwołał kilkunastu swoich wiernych, wśród nich żonę
chorego, i zachęcił do modlitwy o wyzdrowienie za przyczyną sługi Bożego O
Jansena. Skutek modlitwy był taki, że w ciągu dwóch tygodni ów chory wrócił do
domu całkowicie zdrowy. W czasie procesu przesłuchaliśmy lekarza (poganina),
który leczył chorego i stwierdził że z punktu widzenia medycznego jego
wyzdrowienia nie da sie wytłumaczyć. Rzym uznał ten cud i O. Jansens był już
beatyfikowany.
Biorąc udział w
tych procesach, słuchając zeznań świadków, odnosiłem silne wrażeni, że i
dzisiaj wśród nas żyją święci, ale nie mówią, że są takimi.
|