2.
Praca w
sądzie kościelnym. Po
przybyciu do Tokio w r. 1964, ks. Kardynał Doi powołał mnie do pracy w sądzie
kościelnym. Najpierw pomagałem w roli adwokata, potem obroncy węzła
małżeńskiego, wreszcie przez wiele lat byłem przewodniczącym, czyli - jak sie
to teraz nazywa - wikariuszem sądowym. Księdzu Kardynałowi bardzo zależało na
mnie, gdyż specjalistów od prawa kanonicznego jest tutaj bardzo mało, a ja
zrobiłem w Rzymie doktorat z tego prawa i jako przedmiot studiów i pracy
doktorskiej wybrałem właśnie japońskie prawo małżeńskie. Sąd kościelny zajmuje
się głównie sprawami małżeńskimi i rozwodowymi, których w Japonii jest bardzo
dużo. Według prawa i zwyczajów ludowych, bowiem Japończycy nie znają małżeństwa
nierozwiązalnego; każde małżeństwo można rozwiazać za obustronną zgodą
małżonków, a jeżeli jedna z nich nie zgadza sie na rozwód (nawet pod
przymusem), to sprawę podaje się do sądu, który, po stwierdzeniu przyczyn
uznanych przez prawo, orzeka rozwód. Niestety, taki stan rzeczy ma też niemały
wpływ na naszych wiernych, mimo że wiedzą, iż Kościół nie uznaje rozwodów.
Takie stanowisko Kościoła jest też jedną z przyczyn, że ludzie nie nawracają
się na chrześcijaństwo. Np. ojciec nie pozwala córce przyjąc chrztu, gdyz mówi,
że jak się ochrzci, to nie znajdzie męża, a gdyby wyszła za mąż, to później
będzie mieć kłopoty z rozwodem.
Według statystyk co czwarte małżeństwo w Japonii rozwodzi się (w praktyce rozwodów
jest więcej). Rozwód tutaj jest uważany za coszwyczajnego, nawet gdyby był
tojuż drugi rozwód lub nawet trzeci... Środki masowego przekazu za temat biorą
często rozwód i robią z niego żart i zabawę.
Praca wsądzie kościelnym w Tokio z początku szła bardzo opornie z uwagi na brak
personelu sądowego.Trybunał koscielny przeżywał kryzys, kiedy przewodniczący,
O.Volcan, franciszkanin, zmarł nieoczekiwanie. Pozostałem ja i jeden ksiądz,
Tokugawa (który nie wiele miał wspólnego z prawem kanonicznym), oraz sekretarz
ks. Arcybiskupa. Wtedy ja zostałem przewodniczącym sądu. Po pewnym czasie
nosiłem się nawet z zamiarem zrezygnowania z pracy w sądzie, tym bardziej, iż
zauważyłem, że i ks. Arcybiskup Shirayanagi nie bardzo się nim (sądem)
interesował.Ale żal mi było ludzi, bo przecież, chociaż w niewielkim stopniu,
mogliśmy im dopomoóc. A biorąc pod uwagę i to, że w innych diecezjach sytuacja
pod tym względem była jeszcze gorsza, zrodziła się myśl, żeby utworzyć trybunał
dla całej tokijskiej prowinsji kościelnej, która obejmuje diecezje od Jokohamy
po Hokkaido wlącznie (połowę Japonii). Wówczas z pomocą innych diecezji
bylibysmy w stanie utworzyć sąd prawidłowy. Po rozpatrzeniu sprawy Arcybiskup
tokijski i inni biskupi zainteresowani chętnie się zgodzili na ten plan.
Zwróciliśmy sie więc do Sygnatury Apostolskiej (najwyższy sąd kościelny) w Rzymie, której sekretarzem
byłarcybiskup Zenon Grocholewski (obecny kardynał, prefekt kongregacji do
wychowania katolickiego). Arcybiskup Grocholewski życzliwie sie odniósł do
naszego planu, udzielił nam odpowiednich instrukcji i tak w roku 1990 powstał
Trybunał Prowincji Tokijskiej, który właściwie składa się z dwóch sądów: I i II
instancjii. Jeśli chodzi o presonel, to z Tokio wysłano kilku księży do rzymu
na studia prawa kanonicznego, sąsiednie diecezje też nam pomogły. Ponadto w
każdej diecezji ustanowiono delegata sądu do przyjmowania petycji i do
przesłuchania stron i świadków pod naszym kierownictwem. Ostatecznie
rozpatrzenie sprawy należało do nas. Zostałem jego przewodniczącym, czyli
wikariuszem sądowym.
Po zroganizowaniu nowego trybunału praca sądowa zaczęła szybko postępować naprzód.
Dzięki dobrym checiom i wspópracy wszystkich członków rozwinęliśmy pracę na
dość szeroką skalę, sprawy rozwodowe napływały z Tokio (najwiecej) i z innych
diecezji. W miarę możliwości pragniemy przyjść z pomocą cierpiącym ludziom i
uregulować ich status w Kościele. Nasze możliwości wszakże są ograniczone i nie
wszystko możemy załatwić wdług ich życzeń. Niektóre sprawy wysyłamy też do
Rzymu w ramach „Przywileju wiary".
|