Strona
Polska
Japonii
informacje, zdjęcia, artykuły
NINGYO KUYO

wrzesień 2008 r.
 

25 września wybrałam się do Parku Ueno, aby w świątyni Kiyomizu Kannondo wziąć udział w bardzo specyficznej ceremonii o nazwie Ningyo Kuyo. Jest to buddyjska ceremonia polegająca na rytualnym spaleniu niechcianych lub nieużywanych już lalek. Były to w większości japońskie lalki ubrane w piękne kimona, jakkolwiek można było zobaczyć również francuskie, porcelanowe lalki z blond lokami czy nawet pluszowe misie. Lalkę może przynieść każdy i za odpowiednią opłatą złożoną na rzecz świątyni jego zabawka otrzyma należyty, buddyjski pogrzeb.

Kiyomizu Kannondo

Po odśpiewaniu przez mnichów odpowiedniej sutry wszyscy zgromadzeni ruszyli w kierunku placu pod światynią na którym stał ustawiony już wcześniej piec kremacyjny. Jeszcze ostatnia modlitwa, odprawienie ostatnich pogrzebowych rytuałów. Po tym nastepuje wkładanie lalek do rozpalonego pieca. Widok jest naprawdę przerażający. Wśród buchających płomieni widzimy wyraźnie, jak misternie uszyte kimona w piekne wzory i dokładnie ułożone, miniaturowe peruki z ludzkich włosów znikają pozostawiając tylko druciany szkielet. Z niedowierzaniem patrzę na grupkę małych dzieci, na których widok ten nie robi najmniejszego wrażenia. Dopiero po chwili zauważam dlaczego - dzieci czekają w kolejce po torby ze słodyczami, które sprezentowała im świątynia.

Kiyomizu Kannondo

Dlaczego lalkom, które przecież od momentu powstania już były martwe, urządza się pogrzeb jak ludziom? Trudno odpowiedzieć na to pytanie, jako że buddyzm ani shintoizm nie jest dogmatyczną religią. Można interpretować to na kilka sposobów.
Najprostrzą interpretacją jest zwykła antropomorfizacja lalki ze względu na jej wygląd. Jeśli coś ma dwie ręce, dwie nogi, ludzką twarz i jest nawet ubrane jak człowiek, można przypuszczać, że w innych sferach też jest do człowieka podobne. Na przykład w sferze duchowej. A coś, co jak człowiek posiada duszę, bezsprzecznie należy traktować jak człowieka.
Inna teoria tłumaczy Ningyo Kuyo tym, że właściciele lalek mają do nich bardzo osobisty stosunek. Bawią się nimi, poświęcają im dużo czasu, kochają je, a takiej miłości nie wolno wyrzucać do kosza. Z tego samego powodu urządza się więc Hari Kuyo, czyli pogrzeb połamanych igieł krawieckich, które w niezastąpiony sposób służyły swojej właścicielce i wykonały dla niej wiele ciężkiej pracy, za którą należy im się wdzięczność.

Kiyomizu Kannondo


Osobiście najbardziej podoba mi się wierzenie, iż w lalkę, która zostaje zapomniana i odrzucona przez człowieka może wstąpić demon - Tsukumogami. Taka opętana lalka ożywa, zaś to, co dzieje się z nią dalej to już materiał na całkiem dobry horror klasy B.

Zostańmy jednak przy teorii miłości i wdzięczności. Może taki szcunek do otaczających nas przedmiotów, do rzeczy codziennego użytku to coś, czego my, Polacy, moglibyśmy się uczyć od Japończyków. Może to dzięki tak poważnemu traktowaniu przez nich nawet martwych przedmiotów możemy mieć pewność, że każda rzecz opatrzona napisem "Made in Japan" będzie nam dobrze i długo służyć. Służyć, spodziewając się należytej wdzięczności...

Hana Umeda

POPRZEDNIA STRONA