Strona
Polska
Japonii
informacje, zdjęcia, artykuły
W raju latem słychać cykady
21 sierpnia 2009 r.
 
12 lipca. Dziś po raz pierwszy w tym roku usłyszałam w konarach drzew na wzgórzu Suwa terkotanie cykad. Będą tak terkotać i trzeszczeć dzień i noc całe lato aż do nadejścia jesieni. W centrum Tokio, gdzie beton odbija latem żar wzmacniany falami gorąca z klimatyzatorów w budynkach i pojazdach, nie ma na owady miejsca. W Tama-shi, które formalnie jest częścią Tokio udało się stworzyć miejsce dla zieleni. Pełno tu skwerków, parków, drzew, krzewów i kwiatów. Liczne wzgórza i pagórki za osłoną drzew kryją osiedla malutkich, uroczych domków z ogródkami, nawet osiedla bloków mieszkaniowych toną w zieleni. Nic też dziwnego, że to właśnie tutejszą okolicę upatrzyli sobie twórcy ze studia filmów animowanych Ghibli na tło romantycznej bajki dla dziewcząt "Mimi o sumaseba". Bo gdzie, jeśli nie na wzgórzu Sakuragaoka, przy małej świątynce w otoczeniu wysokich drzew, w których chrzęszczą cykady, może sptkać się nastoletnia bohaterka z chłopcem z klasy, żeby porozmawiać o sprawach sercowych? Scena jak żywa, upał prawie namacalny, wiadomo, cykady są tym głośniejsze im jest bardziej gorąco, jedynie wielkie drzewa mogą dać w swym cieniu schronienie.

Japoński tytuł "Mimi o sumaseba" można przetłumaczyć na polski jako "Nadstawcie uszu...", zachęta znana z przedszkola, kiedy to pani przedszkolanka, przed rozpoczęciem bajki zwraca się do dzieci - "A teraz dzieci, nadstawcie uszu..." (bo usłyszycie ciekawą historię). W przypadku bohaterów "Mimi..." chodzi wytężenie słuchu, może nie tyle po to, aby lepiej słyszeć w hałasie robionym przez cykady, ale by usłyszeć i zrozumieć głos serca. My, widzowie polscy, możemy sobie też pozwolić na pewną przewrotność, i odczytać tytuł w sposób następujący - wytężmy słuch... i wzrok, i z uwagą zacznijmy śledzić tę bajkę-niebajkę, film, w którym realia japońskiego życia codziennego odbijają się mocniej niż w produkcjach realistycznych. Co wtedy dostrzeżemy? Po pierwsze japońskie lato, lato w mieście. Bezchmurne niebo, z którego leje się żar, bohaterowie, gimnazjaliści, mimo lata i wakacji chodzą do szkoły na zajęcia dodatkowe. Szkolny budynek, kosze na śmieci, boisko szkolne, asfaltowe ulice, chodniki, betonowe schodki, skwery, budynki, sklepy całodobowe tzw. kombini (convienience store), w których zawsze stoi kilka osób podczytując komiksy z półki, automaty do sprzedaży na ulicy, tory kolejowe i pociagi linii Keio, bloki komunalne danchi - wszystko co otacza mieszkańca Tama-shi oddane wiernie i mające swój realny pierwowzór (do odszukania w okolicach Seiseki Sakuragaoka, Suwa, Nagayama, Hijirigaoka).
 
Serpentyny wzgorza Iroha Film rozpoczyna się nocną panoramą Tokio. Z lotu ptaka widzimy linię Keio, śledzimy pociąg, który właśnie wiezie pasażerów z centrum do stacji Seiseki Sakuragaoka, po czym odjeżdża dalej, przez most nad lśniącą w mroku rzeką Tama (Tamagawa) przy dźwiękach radosno-nostalgicznej "Country Road" w wykonaniu Olivii Newton-John. Widok na panoramę Tama-shi jest równoczesny ze słowami "Almost heaven, West Virginia" tak jakby twórcy chcieli nam dać do zrozumienia, że opowieść będzie o pełnym uroku mieście rodzinnym malowniczo położonym wśród wzgórz. Tokio, Tama-shi - raj na ziemi.

Tokijskiego widza, który wsłuchiwałby się w słowa, piosenka "Country Road" mogłaby lekko zdziwić, bo czegoś takiego jak "wiejska droga" w Tokio, Tama-shi czy Japonii nie ma. Rzecz się wyjaśnia w niedługim czasie (a twórcy rehabilitują jako chodzący twardo po ziemi) bo słowa japońskiej parodii, którą bohaterka pisze jako żart, brzmią już  "betonowa droga". Betonowe wzmocnienia Betonu też w żadnej scenie nie brakuje - betonowy jest blok, w którym mieszka bohaterka Shizuku Tsukishima z rodzicami i starszą siostrą, betonowe schodki, betonowe ogrodzenia, betonowymi ścianami zabezpieczone przed trzęsieniami ziemi zbocza każdego wzgórza i pagórka, betonowa jest też szkoła Shizuku. Dla kontrastu Shizuku odkrywa w labiryncie uliczek i domków Sakuragaoka uroczy dom z drewna, w którym miły starszy pan prowadzi sklep z antykami.

Dla nastoletniej, radośnie do życia nastawionej Shizuku, jej świat jest jak bajka, jest najlepszym ze światów. Jej przygoda kończy się szczęśliwie, trudy i wysiłki zostają nagrodzone. Taka cukierkowa opowieść w filmie animowanym mogłaby łatwo stać się zbyt przesłodzona, więc dla równowagi twórcy jako tło wybrali zwykłe, codzienne realia, tak że widzowie nie znający Japonii mogą przy okazji wiele się dowiedzieć.

Co zobaczymy jeśli, jak sugeruje tytuł, "nadstawimy uszu", tudzież przyjrzymy się uważniej? Jaka jest Japonia, "almost heaven", i jak wygląda życie w tym naszym "prawie raju"?
W pierwszych scenach Shizuku wychodzi ze sklepu o nazwie Family Mart tzw. kombini (convenience store) i idzie wąskimi uliczkami bez chodników. Takie uliczki to tokijski dzień powszedni. Zobaczymy je jeszcze w wieczornej scenie odprowadzania Shizuku do domu, gdy bohaterowie będą musieli przysunąć się do krawędzi drogi i stanąć, żeby przepuścić nadjeżdżający samochód.

Betonowe bloki Shizuku mieszka na wzgórzu, na osiedlu betonowych bloków komunalnych. Betonowa klatka schodowa, brak windy. Zagracone mieszkanie składa się z kuchni, która jest jednocześnie pokojem rodziców i małego pokoiku (6 mat tatami), który dzielą dwie siostry. Są to dość typowe warunki mieszkaniowe w Tokio. Ojciec Shizuku jako pracownik biblioteki publicznej ma przeciętną płacę, rodzina Tsukishimów nie odbiega więc od normy. Podglądając życie Tsukishimów dowiemy się jeszcze, że matka przed wyjściem z domu robi zwykle pranie i o-bento dla ojca i córek, po czym wychodzi na uczelnię, gdzie dokształca się. Prawdopodobnie zdobywa kwalifikacje zawodowe, bo teraz kiedy córki już są samodzielne będzie mogła podjąć pracę. Starsza córka jest na studiach, ale żeby się wyprowadzić z domu i mieszkać samodzielnie musi pracować. Dostaje pracę w juku, czyli szkole udzielającej korepetycji.

Shizuku chodzi do gimnazjum. W wakacje zagląda do szkolnej biblioteki lub spotyka się w szkole z koleżanką. Latem większość uczniów spędza czas w szkole na zajęciach dodatkowych, są też zadawane prace wakacyjne i czytanie określonej liczby książek. Wyjazdy poza miasto są sporadyczne, obozy i kolonie letnie praktycznie nie istnieją. We wrześniu kończą się wakacje, i zaczyna się nowy trysemestr (rok szkolny zaczyna się w kwietniu). Wrzesień w Tokio wciąż bardzo ciepły, wciąż też słychać chrzęszczenie cykad, ale zaczyna się pora deszczowa, stąd często bedziemy widywać Shizuku w strugach deszczu lub z parasolem. Każdy uczeń siedzi w klasie na małym drewnianym krzesełku, przy swoim własnym małym stoliku, o ściąganiu na testach nie ma mowy. Dlatego kiedy Shizuku oddaje się całkowicie swojej pasji i przestaje w domu ćwiczyć rodzice i siostra Shizuku przeżywają chwile grozy. Jeśli Shizuku nie będzie miała dobrych wyników w nauce, to nie dostanie się do państwowego liceum, gdzie zajęcia są na wyższym poziomie, a opłata za naukę jest symboliczna. Jeśli będzie skazana na liceum prywatne, będzie to dla rodziców ogromny wydatek przekraczający ich możliwości. Dlatego też starsza siostra pewnego wieczoru wymusza na ojcu, żeby przeprowadził z Shizuku poważną rozmowę.

Droga na wzgorze Iroha W zapamiętaniu z jakim Shizuku oddaje się pracy pisarskiej, kiedy to bez odpoczynku i przerwy na posiłek (w trakcie pisania ukradkiem podjada "Calory Mate", specjalne batoniki dla pracoholików, którzy nie mają czasu jeść), każdy wolny moment poświęca pisaniu, do późnych godzin nocnych aż do skrajnego wyczerpania. Nie jest to tylko czysto teoretyczny wzorzec do naśladowania jakiemu hołdują japońskie firmy.

Z tego co wiadomo o rysowniku i reżyserze filmu Yoshifumi Kondo był to jego autentyczny styl pracy. Hayao Miyazaki wspomina, że Kondo często ślęczał nad rysunkami po wiele godzin w niewygodnej pozycji, rysował niestrudzenie mimo iż ręce drętwiały mu z zimna w zimowe wieczory.

Jakie aspekty japońskiego życia odsłania przed nami studio Ghibli "jeśli nadstawimy uszu..."? Przede wszystkim spostrzeżemy, że w Japonii żyje się skromnie, pracowicie, inaczej, ale trosk codziennych znanych i z polskiego podwórka też nie brakuje.

Na tegorocznej, tokijskiej wystawie żywności Foodex 2009, panowie z Polski reprezentujący polski przemysł spożywczy zadali mi pytanie, czy japońscy biznesmeni traktują potencjalnych partnerów z Polski z pogardą lub wyższością, bo Japończycy reprezentując bogaty kraj i drugą co do wielkości w potęgę gospodarczą w świecie, mogliby patrzeć na nas z góry. Pytającym szczególnie polecałabym "Mimi o sumaseba", aby potwierdzili z japońskich źródeł to co im na temat Japończyków powiedziałam, a mianowicie, że mimo iż Japończycy żyją w raju, to nie zadzierają nosa.
 
Hanna Kazahari

POPRZEDNIA STRONA