Ukończył pan profesor filologię
romańską na Uniwersytecie Tokijskim. Skąd wobec tego zainteresowanie literaturą
polską?
Zanim zostałem studentem romanistyki, przez rok studiowałem język rosyjski,
którego znajomość zaowocowała moim debiutem translatorskim. W l956 roku
wspólnie z kolegą przetłumaczyliśmy "Zmowę obojętnych" Brunona Jasieńskiego.
Rok później poznałem w Tokio Ryszarda Kapuścińskiego, z którym, w przeciwieństwie
do znanych mi Rosjan, mogłem swobodnie o wszystkim rozmawiać. Kontrast
był uderzający. Żegnając się z Kapuścińskim, obiecałem mu, że następnym
razem będziemy rozmawiać już po polsku.
Czy dotrzymał pan profesor słowa?
No, nie tak od razu. Trochę to musiało potrwać. W l959 roku wyjechałem
do USA, gdzie w Bloomington na Uniwersytecie Indiana podjąłem studia polonistyczne.
W tym samym roku, na krótko przed podróżą do Ameryki, posługując się tekstem
polskim i francuskim, skończyłem przekład opowiadania Marka Hłaski "Pierwszy
krok w chmurach". Moja znajomość polskiego ugruntowała się podczas kilkuletniego
pobytu w Polsce w charakterze lektora języka japońskiego w Instytucie Orientalistycznym
Uniwersytetu Warszawskiego.
Ma pan profesor opinię tłumacza sięgającego
po utwory trudne i ambitne, w jakimś sensie nowatorskie. Co sprawiło, że
do Mrożka, Gombrowicza, Schulza dołączył Mickiewicz ze swoim eposem?
O ogromnym znaczeniu "Pana Tadeusza" w polskiej literaturze usłyszałem
podczas studiów w Ameryce. Pamiętam, że kupiłem sobie wówczas angielskie
tłumaczenie. Z oryginalnym tekstem zetknąłem się dopiero jesienią l997
roku, kiedy za namową mojego przyjaciela, prof.Andrzeja Włodarczyka z uniwersytetu
w Grenoble, rozpocząłem pracę tłumaczeniową. Zdopingowała mnie zbliżająca
się właśnie 200. rocznica urodzin poety. Do jej obchodów przygotowywano
się w Polsce z wielką starannością. Dla tłumaczy literatury polskiej zmierzenie
się z utworami Mickiewicza w tamtym czasie stanowiło zarówno wyzwanie,
jak i szansę na szerszy oddźwięk.
Jak przebiegała praca nad przekładem "Pana
Tadeusza"
Pierwsze trzy księgi specjalnie mnie nie zachwyciły. "Pan Tadeusz"
wydał mi się interesujący dopiero od księgi IV. Tłumaczenie całości zajęło
mi około 8 miesięcy. W końcowej fazie bardzo pomógł mi dr Koichi Kuyama,
który ponadto opracował m.in. tabele chronologiczne przedstawiające dzieje
rodów Sopliców i Horeszków na tle najważniejszych wydarzeń w Polsce
na przełomie XVIII i XIX wieku.
Co stanowiło dla pana profesora szczególną
trudność?
Przede wszystkim zrezygnowałem z trzynastozgłoskowych wierszy i rymowania.
Dla Japończyków rymy są nonsensem. Musiałem się trochę nagłowić nad japońskimi
odpowiednikami takich oficjalnych tytułów jak: stolnik, podkomorzy czy
wojski. Ale w końcu to nie było takie trudne.
Nie wszystko dało się jednak przełożyć. Gerwazy zwany jest tak jak
u Mickiewicza Scyzorykiem. Japońskie tłumaczenie "kogatana naifu" oznaczające
mały nóż nie pasowałoby zupełnie jako przydomek.
Nie przetłumaczył pan profesor także tytułu
samego utworu, co zapewne wywołuje konsternację, bo "pan" po japońsku znaczy
chleb. "Tadeusz-san" nie brzmi przecież źle.
Zostawiłem tytuł bez zmian, bo chciałem, żeby Japończycy nauczyli się
chociaż jednego słowa po polsku. Dlatego również zachowałem w oryginalnej
wersji fragment jednego z dialogów: "Tak, tak, panie Gerwazy! - Tak, panie
Protazy!". Tak jest u Mickiewicza i tak jest w moim tłumaczeniu. Oczywiście
w przypisach zostały podane objaśnienia. Wracając jeszcze do poprzedniego
pytania, to chciałbym powiedzieć, że miałbym łatwiejszą pracę, gdyby polscy
wydawcy więcej wymagali od autorów. Mickiewiczowi przytrafiło się kilka
pomyłek, na które w Polsce mało kto zwraca uwagę. Starsza córka Podkomorzego
w I księdze nosi imię Róża, a w księdze III Anna. W księdze V , której
akcja jak większość poematu toczy się w l811 roku, Telimena przypomina
Zosi, że zaczyna czternasty rok życia. Z kolei ze spowiedzi Jacka Soplicy
w księdze X wynika, że Zosia urodziła się przed l792 rokiem, czyli że powinna
mieć około 20 lat. W "Nienasyceniu" Witkacego, które obecnie tłumaczę,
tego typu nieścisłości mógłbym wskazać znacznie więcej. W Japonii korektorzy
nie przepuściliby ewidentnych sprzeczności.
Co przeciętnego japońskiego czytelnika może
w "Panu Tadeuszu" dziwić?
Myślę, że czymś niezrozumiałym dla Japończyka może być ucztowanie polskiej
szlachty. To ciągłe goszczenie się, wypijanie przy lada okazji sporych
ilości alkoholu...
A co z wartościami chrześcijańskimi? Czy Japończycy
rozumieją sens pokuty?
Chrześcijaństwo nie należy do dominujących religii w Japonii. Ale nie
sądzę, by znajomość zasad wiary chrześcijańskiej była konieczna przy czytaniu
"Pana Tadeusza". Pokutę Jacka Soplicy Japończycy przyjmują jako coś oczywistego,
gdyż i u nas zdarzało się, że zabójca zostawał mnichem. Pewne trudności
interpretacyjne mogą nastręczać natomiast motywy patriotyczne. Nasi artyści
, z wyjątkiem krótkiego okresu przed II wojną światową, kiedy to część
reżyserów teatralnych wyjechała na Zachód lub do Związku Radzieckiego,
nie emigrowali z powodów politycznych, czy też mówiąc ściślej polityczno-artystycznych.
Na przeciwległym biegunie umieściłbym wersy "Pana Tadeusza" mówiące o honorze
i zemście. Te fragmenty nie wymagają jakiegoś specjalnego komentarza.
Czy pana profesora coś osobiście zdumiało w
"Panu Tadeuszu"
Dlaczego akcja "Pana Tadeusza" rozgrywa się tylko latem i wiosną? Dlaczego
brak opisu zimy? Przecież to taka piękna pora roku.
To bardzo zaskakujące spojrzenie.
Czasami myślę sobie, że być może ze względu na słabe zdrowie Mickiewicz
jako dziecko nie bawił się na śniegu i dlatego nie tęsknił za nim.
Mickiewicz jak gdyby przewidział pytanie pana
profesora, bo w księdze XII, w części
poświęconej serwisowi stołowemu napisał o
nim, że "udawał przewybornie krajobraz zimowy". Nie jest to jednak pełna
odpowiedź. Może należałoby zapytać o tę zimę Andrzeja Wajdę?
Premiera "Pana Tadeusza" odbyła się w Japonii co prawda w grudniu ubiegłego
roku, ale Wajda niestety na nią nie przyjechał.
Na zakończenie proszę nam powiedzieć
które utwory literatury polskiej poleciłby pan
profesor swoim rodakom jako szczególnie godne
uwagi?
Otóż wydaje mi się, że Japończycy nie są teraz specjalnie zainteresowani
literaturą światową. Dużo uwagi poświęca się u nas ostatnio zagadnienieniom
globalizacji, ale mam wrażenie, że paradoksalnie Japonia staje się coraz
bardziej zamknięta. Weźmy chociażby mój przekład "Pana Tadeusza". Gdyby
ukazał się 30, 40 lat temu, to zainteresowanie środków masowgo przekazu
tym wydarzeniem byłoby bez porównania większe niż obecnie. Gdy "Pan Tadeusz"
został wydany dwa lata temu po raz pierwszy w całości po japońsku, to tylko
gazeta "Mainichi Shinbun" zamieściła recenzję. Japońskie czasopisma, w
tym nawet literackie, na ten temat milczały. Świadczy to chyba o kompletnym
braku zainteresowania Japończyków dziełami literackimi. Co zaś do moich
preferencji, to na listę lektur obowiązkowych Japończyka z literatury polskiej
wpisałbym przede wszystkim "Rękopis znaleziony w Saragossie" Jana Potockiego
oraz utwory Różewicza. Nie zmienia to jednak w niczym faktu, że za najpopularniejszego
polskiego pisarza w Japonii uchodzi i uchodzić będzie zapewne jeszcze długo
Henryk Sienkiewicz. Z tej popularności Sienkiewicza wyniknęła jednak dobra
rzecz dla Mickiewicza. Dzięki "Latarnikowi", którego japońskie tłumaczenie
ukazało się już w l902 roku, Japończycy mieli okazję w miarę wcześnie zetknąć
się z Mickiewiczowską strofą.
Rozmawiały Bożena Machida i Małgorzata Suzuki
Japońskie tłumaczenie "Pana Tadeusza"
autorstwa prof. Yukio Kudo ukazało się nakładem wydawnictwa Kodansha
w 1999 roku.
W Warszawie w październiku 2000 r. prof.Yukio
Kudo odebrał z rąk ministra spraw zagranicznych dyplom za wybitne zasługi
dla promocji Polski w świecie w l.1998-99.
|