Sierpień to czas
świąteczny. Obon. Japońskie święto zmarłych, trwające cztery dni. Pierwszego
dnia rozpalamy przed domowymi drzwiami specjalny ogień, po dymie którego
zstępują do nas duchy przodków . Ostatniego dnia po takim samym dymie
przodkowie powracają do zaświatów. Przez ten czas znów mamy okazję z nimi
przebywać, razem się smucić, ale przede wszystkim razem się bawić. Razem z
duchami przodków tańczymy Bon Odori.
|
W tym roku na
festiwalu Bon Odori w Shimotakaido zdawać by się mogło, że przodkowie zstępują
do nas po strugach deszczu. Wyobrażam sobie, jak przed przyłączeniem się do
zabawy patrzyli z góry na patchwork z parasoli otoczony jasną ramą lampionów.
|
Tancerki z głowami
osłoniętymi przd deszczem, wyciągające przed siebie ręce w tańcu, same
przypominały duchy.
|
Proste,
powtarzające się sekwencje ruchów przy głośnej muzyce i bębnieniu "taiko"
wprowadzały w trans. Treść piosenek nie gra tu dużej roli. Nie musimy się wczuwać w sytuację
górników, których księżyc razi w oczy, czy zagrzewanych do boju sportowców na
olimpiadzie.
|
Transowi ulegają
tak profesjonalne tancerki w yukatach, jak i zwykli ludzie, którzy przyszli na
festiwal w kurtkach przeciwdeszczowych.
|
Europejczykowi Bon
Odori przywodzi na myśl zabawy przedszkolne albo tańce siedmiu
krasnoludków z Królewny Śnieżki. Cóż... Europejczyku! Witaj w kraju kwitnącej
wiśni, wiecznej młodości, niekończącego się dzieciństwa!
|
Hana Umeda
Zdjęcia Hanna Kazahari
|