|
W latach 60.
łaźni publicznych w całej Japonii naliczono 23 000, w tym w Tokio 2600. Obecnie
liczby te wynoszą odpowiednio: 7500 i 1200. Prawdopodobnie wkrótce łaźnie w
Japonii będziemy liczyć w setkach, a nie w tysiącach - każdego dnia zamykana
jest bowiem jedna łaźnia
|
Daikokuyu; najczęściej największą ścianę w łaźniach
japońskich zdobi wizerunek góry Fudżi
|
Wielu
Japończykom, zwłaszcza starszym, trudno przychodzi się pogodzić się z tą
sytuacją. Wyprawa do łaźni, zwanej w języku japońskim sento, należy do
najgłębiej zakorzenionych wspomnień z dzieciństwa. Młodsi natomiast myślą z
żalem o ginącej bezpowrotnie tradycji.
Przed II wojną światową
mieszkanie z łazienką należało w Japonii do luksusów i korzystanie z łaźni było
koniecznością. Dziś w sento spotyka się nadal tę samą kategorię klienteli, ale
przychodzą też i tacy, którzy mogą się wykąpać bez przeszkód we własnych
wannach. Ci ostatni lubią po prostu atmosferę przestronnych i wysokich
pomieszczeń łaźni. W takich warunkach zanurzenie się w gorącej wodzie daje
poczucie błogiego odprężenia. Wydaje się, że czas płynie wolniej i stresy dnia
codziennego znikają jakby za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Kojąco
działają także umieszczone na ścianach malowidła przedstawiające w różnych
odcieniach błękitu przeważnie ten sam widok: na tle lekko zachmurzonego nieba
stykającą się z jeziorem górę Fudżi. Dla Japończyków to przedsionek raju.
Kąpiel przestaje być zwykłą kąpielą. Obowiązujący w Japonii zwyczaj dokładnego
umycia się przed wejściem do wanny, przywodzi na myśl dokonywanie ablucji. Nie
wystarczy obmyć ciało, trzeba jeszcze odnowić się duchowo. |
Architektura sento wzorowana jest na świątyniach shintoickich |
Takie skojarzenia
nasuwa też często sama architektura tradycyjngo sento, wzorowana wyraźnie na
świątyniach shintoickich. Osobom opornym na tajemne doznania kąpiel w łaźniach
publicznych daje złudzenie cofnięcia się historii do okresu Edo. Sento jawi
się jako wehikuł czasu, umożliwiający powrót do mitycznej przeszłości. O
przynależności tradycyjnych łaźni do starodawnego porządku świadczą także
nadawane im nazwy: Tenguyu, Bentenyu, Daikokuyu, Tsurunoyu
czy Umenoyu. Ostatni wspólny człon "yu" oznacza gorącą wodę. Tengu,
Benten i Daikoku to bóstwa przynoszące szczęście. Z kolei tsuru
(żuraw) i ume (śliwa) należą w japońskiej sztuce od zarania dziejów do
motywów uważanych za dobrą wróżbę.. |
|
Japończycy
chodziliby częściej do łaźni, gdyby tak jak dawniej usytuowane były niedaleko
domu. Półgodzinny spacer do najbliższej łaźni, zwłaszcza zimą, zniechęca nawet
najżarliwszych zwolenników kąpieli w sento. |
Daikokuyu, Adachi-ku, Tokio; "królowa wszystkich
sento"
|
Pierwsze łaźnie
publiczne pojawiły się w Japonii w XIII wieku, ale ich obecny kształt datuje
się z okresu Edo (1603-1868). Najstarsza zachowana łaźnia w Tokio została
zbudowana w 4 roku Showa, tzn. w 1929 r. Znajduje się w dzielnicy Adachi, w
pobliżu stacji Kita-senju i nosi nazwę Daikokuyu, ale znana jest także jako
"królowa wszystkich sento", chociaż nie różni się specjalnie od
innych tego typu łaźni. Z zewnątrz uwagę przyciągają niezwykłe dachy oraz
misternie wykonane elementy dekoracyjne, zaś w środku największą ścianę, tak
jak w większości łaźni, zdobi góra Fudżi.
W Tokio profesjonalnie malarstwem łaziennym zajmuje się obecnie jedynie trzech
artystów: Kiyoto Maruyama, Toshimitsu Hayakawa oraz Morio Nakajima. Wraz ze
zmniejszaniem się liczby łaźni, popyt na ich usługi wyraźnie słabnie. Swoją
przyszłość łączą z zamówieniami z różnych instytucji czy placówek, m.in. ze
szpitali. Biorą także pod uwagę łazienki w prywatnych domach. I nie są to
jedynie mrzonki. Można już dzisiaj znaleźć przykłady takich realizacji.
|
|
Oprócz dużych
wanien wykładanych glazurą atrakcją Daikokuyu są wanny kamienne: po jednej w
części męskiej i żeńskiej. Zażywanie w nich kąpieli połączone jest z patrzeniem
przez szybę na niewielki ogród japoński. Gdyby nie świadomość, że Daikokuyu
mieści się w centrum Tokio, można by pomyśleć, że to gorące źródło. Kąpiel z
tego powodu nie kosztuje tutaj drożej niż w innych łaźniach publicznych w
Tokio. Wszędzie obowiązuje ten sam cennik: dla tych, którzy ukończyli 12 lat
opłata wynosi 400 jenów, dla uczniów szkół podstawowych -180 jenów, a dla
dzieci do 6. roku życia- 80 jenów. Dodatkowo trzeba płacić niekiedy za
wypożyczenie ręcznika, jeśli się nie ma własnego. A ponieważ w kasie
można także kupić mydło, szampon, szczoteczkę i pastę do zębów, a nawet
maszynkę do golenia, przed udaniem się do łaźni nie ma potrzeby zachodzenia do
domu.
Japończycy wybierają się do łaźni
nie tylko po to, żeby się umyć. Niepoślednią rolę odgrywają też względy
towarzyskie. Na przykład w Daikokuyu po kąpieli można usiąść przed telewizorem
z puszką napoju z automatu, poczytać gazetę, wypalić papierosa, porozmawiać.
Daleko łaźniom do typowych centrów rozrywki, ale nie brakuje i takich bywalców,
którzy o sento myślą podobnie jak dzieci o lunaparku.
Wizyty w łaźniach przypominają też o dbaniu o własne ciało. W skład wyposażenia
wielu sento wchodzą fotele do masażu stóp i pleców, zaś w każdej łaźni znajdują
się wagi. Niekiedy są to bardzo stare przyrządy i posiadają dwie skale: jedną w
kilogramach, a drugą w kanach (kan to używana dawniej w Japonii jednostka masy;
1 kan równał się 3,75 kg- przypis aut.). Odczytywanie ciężaru ciała na takiej
wadze dostarcza niewątpliwie dodatkowych emocji.
Natrafić przypadkowo na sento w
gąszczu tokijskich uliczek nie jest łatwo. Nie tylko dlatego, że zwarta
zabudowa miasta ogranicza widoczność. Liczba łaźni publicznych maleje w bardzo
szybkim tempie. Można jednak poradzić sobie łatwo bez mapy, nawet w wypadku
posiadania dokładnego adresu. Wystarczy patrzeć w górę i szukać komina, a
łaźnia na pewno się znajdzie.
Tekst i zdjęcia Małgorzata Suzuki
|
|