W kwietniu na
głównym tokijskim dworcu Shinjuku zwróciły moją uwagę plakaty klubu muzycznego
Blue Note. Szukałam na nich wzmianki o występach Anny Marii Jopek zapowiadanych
wcześniej przez polską ambasadę. W programie obok zdjęcia wokalistki nad
japońskim tekstem znalazło się godło polski i biało-czerwone logo 90. rocznicy
nawiązania polsko-japońskich kontaktów dyplomatycznych.
Blue Note Tokyo
jest szeroko znanym, ekskluzywnym klubem jazzowym, który dba o swoją renomę i
gwarantuje wysoki poziom zapraszanych wykonawców, tak więc, mimo dość znacznej
opłaty za wstęp, ulegliśmy pokusie i w czteroosobowej polonijnej grupce
wybraliśmy się na jeden z cyklu koncertów, 15 maja na godz 19.
Już przy wejściu
w hallu i korytarzu dawała się odczuć atmosfera świątyni jazzu. Drewniane
podłogi i boazerie, lustra z wizerunkami jazzowych postaci, na ścianach ogromne
czarno-białe fotosy: Dizzy Gillespie, Miles Davis, B.B. King, John Coltrane,
Herbie Hancock.
Przestronna sala
koncertowa tonęła w półmroku rozświetlanym błękitną poświatą i lampkami
umieszczonymi na kilkudziesięciu stolikach. Publiczność zbierała się powoli,
tak, że na parę minut przed czasem rozpoczęcia sala była już pełna.
Koncert zaczął
się głośno i kolorowo dla Blue Note typowo bo jazzowo, ale po raz pierwszy w dziejach klubu po
polsku. Po pierwszym utworze, Anna Maria Jopek wykonała śpiewane powitanie po japońsku,
przedstawiając muzyków: Marek Napiórkowski -gitara, Paweł Dobrowolski -
perkusja, Robert Kubiszyn - gitara basowa/bas. Japońska publiczność
entuzjastycznie przyjęła słodko zaśpiewane słowa w ich własnym języku, i
nagrodziła profesjonalizm muzyków gorącymi brawami.
Anna Maria Jopek
śpiewała głównie utwory po polsku, muzycy akompaniując wtapiali się z
wokalistką w muzyczną jedność. W programie przeplatały się różne style,
kompozycje, zmieniał się akompaniament, wciąż coś się działo, światło, dźwięk,
polskie teksty, dla Polaków nadzwyczajne, bo swojskie, własne, choć jazzowe,
dla Japończyków zachwycające bo egzotycznie inne niż wszystko co dotąd
słyszeli, nieznany, daleki język, egzotyczna muzyka, magiczne wibracje.
Po koncercie
zachwyt, bisy, owacje. Japońscy panowie przyznawali się do totalnego
oczarowania syrenim śpiewem, wdzięczną postacią zgrabnej blondynki, i
hipnotyzującymi rytmami, tak, że nie byli w stanie stwierdzić dokładnie jaka
była przyczyna zatracenia się w doznaniach. Japonki wyraźnie kierowały swoje
emocje w stronę muzyków. Żywiołowe rytmy rozgrzały i ożywiły zazwyczaj sztywną
tokijską publiczność.
Po występie Anna
Maria Jopek rozdawała autografy japońskim fanom. Stojąc w kolejce po podpis
pozwoliliśmy sobie podpytywać japońskich sąsiadów dlaczego przyszli i czy im
się podobało. Oprócz stwierdzeń w rodzaju "niesamowite, czułem się jakby
mnie wciągnęła jakaś czarna dziura", usłyszeliśmy, że niektórzy są już
fanami muzyki Anny Marii Jopek od dawna i przyszli specjalnie, żeby jej
posłuchać, a doświadczenie tej muzyki na żywo okazało się znacznie ciekawsze
niż słuchanie płyt.
Przybyli na
koncery tokijczycy mieli okazję, często po raz pierwszy w życiu, zapoznać się z
polskimi potrawami takimi jak żurek, pierogi, bigos, chłodnik, szarlotka,
sernik, które specjalnie przygotował na tę okazję szef kuchni Blue Note. Polska
kuchnia, podobnie jak polska muzyka, nie ma jeszcze swojego stałego miejsca w
Japonii, nie ma tu jeszcze ani jednej polskiej restauracji.
Polska muzyka to
wciąż egzotyka, gratka dla koneserów, tym większa radość dla Polaków, że Anna
Maria Jopek śpiewała po polsku. Po koncertach w Blue Note bez wahania
przyznajemy jej rację, kiedy twierdzi, że czuje się ambasadorką polskiej
kultury.
Tekst Hanna Kazahari, Fot. Monika Muraoka
|