12 lipca. Dziś po
raz pierwszy w tym roku usłyszałam w konarach drzew na wzgórzu Suwa terkotanie
cykad. Będą tak terkotać i trzeszczeć dzień i noc całe lato aż do nadejścia
jesieni. W centrum Tokio, gdzie beton odbija latem żar wzmacniany falami gorąca
z klimatyzatorów w budynkach i pojazdach, nie ma na owady miejsca. W Tama-shi,
które formalnie jest częścią Tokio udało się stworzyć miejsce dla zieleni.
Pełno tu skwerków, parków, drzew, krzewów i kwiatów. Liczne wzgórza i pagórki
za osłoną drzew kryją osiedla malutkich, uroczych domków z ogródkami, nawet
osiedla bloków mieszkaniowych toną w zieleni. Nic też dziwnego, że to właśnie
tutejszą okolicę upatrzyli sobie twórcy ze studia filmów animowanych Ghibli na
tło romantycznej bajki dla dziewcząt "Mimi o sumaseba". Bo gdzie,
jeśli nie na wzgórzu Sakuragaoka, przy małej świątynce w otoczeniu wysokich
drzew, w których chrzęszczą cykady, może sptkać się nastoletnia bohaterka z chłopcem
z klasy, żeby porozmawiać o sprawach sercowych? Scena jak żywa, upał prawie
namacalny, wiadomo, cykady są tym głośniejsze im jest bardziej gorąco, jedynie
wielkie drzewa mogą dać w swym cieniu schronienie.
Japoński tytuł "Mimi o
sumaseba" można przetłumaczyć na polski jako "Nadstawcie
uszu...", zachęta znana z przedszkola, kiedy to pani przedszkolanka, przed
rozpoczęciem bajki zwraca się do dzieci - "A teraz dzieci, nadstawcie
uszu..." (bo usłyszycie ciekawą historię). W przypadku bohaterów
"Mimi..." chodzi wytężenie słuchu, może nie tyle po to, aby lepiej
słyszeć w hałasie robionym przez cykady, ale by usłyszeć i zrozumieć głos
serca. My, widzowie polscy, możemy sobie też pozwolić na pewną przewrotność, i
odczytać tytuł w sposób następujący - wytężmy słuch... i wzrok, i z uwagą
zacznijmy śledzić tę bajkę-niebajkę, film, w którym realia japońskiego życia
codziennego odbijają się mocniej niż w produkcjach realistycznych.
Co wtedy
dostrzeżemy? Po pierwsze japońskie lato, lato w mieście. Bezchmurne niebo, z
którego leje się żar, bohaterowie, gimnazjaliści, mimo lata i wakacji chodzą do
szkoły na zajęcia dodatkowe. Szkolny budynek, kosze na śmieci, boisko szkolne,
asfaltowe ulice, chodniki, betonowe schodki, skwery, budynki, sklepy całodobowe
tzw. kombini (convienience store), w których zawsze stoi kilka osób podczytując
komiksy z półki, automaty do sprzedaży na ulicy, tory kolejowe i pociagi linii
Keio, bloki komunalne danchi - wszystko co otacza mieszkańca Tama-shi oddane
wiernie i mające swój realny pierwowzór (do odszukania w okolicach Seiseki
Sakuragaoka, Suwa, Nagayama, Hijirigaoka).
Film rozpoczyna
się nocną panoramą Tokio. Z lotu ptaka widzimy linię Keio, śledzimy pociąg,
który właśnie wiezie pasażerów z centrum do stacji Seiseki Sakuragaoka, po czym
odjeżdża dalej, przez most nad lśniącą w mroku rzeką Tama (Tamagawa) przy
dźwiękach radosno-nostalgicznej "Country Road" w wykonaniu Olivii
Newton-John. Widok na panoramę Tama-shi jest równoczesny ze słowami
"Almost heaven, West Virginia" tak jakby twórcy chcieli nam dać do
zrozumienia, że opowieść będzie o pełnym uroku mieście rodzinnym malowniczo
położonym wśród wzgórz. Tokio, Tama-shi - raj na ziemi.
Tokijskiego
widza, który wsłuchiwałby się w słowa, piosenka "Country Road"
mogłaby lekko zdziwić, bo czegoś takiego jak "wiejska droga" w Tokio,
Tama-shi czy Japonii nie ma. Rzecz się wyjaśnia w niedługim czasie (a twórcy
rehabilitują jako chodzący twardo po ziemi) bo słowa japońskiej parodii, którą
bohaterka pisze jako żart, brzmią już
"betonowa droga".
Betonu też w żadnej scenie nie brakuje -
betonowy jest blok, w którym mieszka bohaterka Shizuku Tsukishima z rodzicami i
starszą siostrą, betonowe schodki, betonowe ogrodzenia, betonowymi ścianami
zabezpieczone przed trzęsieniami ziemi zbocza każdego wzgórza i pagórka,
betonowa jest też szkoła Shizuku. Dla kontrastu Shizuku odkrywa w labiryncie
uliczek i domków Sakuragaoka uroczy dom z drewna, w którym miły starszy pan
prowadzi sklep z antykami.
Dla nastoletniej,
radośnie do życia nastawionej Shizuku, jej świat jest jak bajka, jest
najlepszym ze światów. Jej przygoda kończy się szczęśliwie, trudy i wysiłki
zostają nagrodzone. Taka cukierkowa opowieść w filmie animowanym mogłaby łatwo
stać się zbyt przesłodzona, więc dla równowagi twórcy jako tło wybrali zwykłe,
codzienne realia, tak że widzowie nie znający Japonii mogą przy okazji wiele
się dowiedzieć.
Co zobaczymy
jeśli, jak sugeruje tytuł, "nadstawimy uszu", tudzież przyjrzymy się
uważniej? Jaka jest Japonia, "almost heaven", i jak wygląda życie w
tym naszym "prawie raju"?
W pierwszych
scenach Shizuku wychodzi ze sklepu o nazwie Family Mart tzw. kombini
(convenience store) i idzie wąskimi uliczkami bez chodników. Takie uliczki to
tokijski dzień powszedni. Zobaczymy je jeszcze w wieczornej scenie
odprowadzania Shizuku do domu, gdy bohaterowie będą musieli przysunąć się do
krawędzi drogi i stanąć, żeby przepuścić nadjeżdżający samochód.
Shizuku mieszka
na wzgórzu, na osiedlu betonowych bloków komunalnych. Betonowa klatka schodowa,
brak windy. Zagracone mieszkanie składa się z kuchni, która jest jednocześnie
pokojem rodziców i małego pokoiku (6 mat tatami), który dzielą dwie siostry. Są
to dość typowe warunki mieszkaniowe w Tokio. Ojciec Shizuku jako pracownik
biblioteki publicznej ma przeciętną płacę, rodzina Tsukishimów nie odbiega więc
od normy. Podglądając życie Tsukishimów dowiemy się jeszcze, że matka przed
wyjściem z domu robi zwykle pranie i o-bento dla ojca i córek, po czym wychodzi
na uczelnię, gdzie dokształca się. Prawdopodobnie zdobywa kwalifikacje
zawodowe, bo teraz kiedy córki już są samodzielne będzie mogła podjąć pracę.
Starsza córka jest na studiach, ale żeby się wyprowadzić z domu i mieszkać
samodzielnie musi pracować. Dostaje pracę w juku, czyli szkole udzielającej
korepetycji.
Shizuku chodzi do
gimnazjum. W wakacje zagląda do szkolnej biblioteki lub spotyka się w szkole z
koleżanką. Latem większość uczniów spędza czas w szkole na zajęciach
dodatkowych, są też zadawane prace wakacyjne i czytanie określonej liczby
książek. Wyjazdy poza miasto są sporadyczne, obozy i kolonie letnie praktycznie
nie istnieją. We wrześniu kończą się wakacje, i zaczyna się nowy trysemestr
(rok szkolny zaczyna się w kwietniu). Wrzesień w Tokio wciąż bardzo ciepły,
wciąż też słychać chrzęszczenie cykad, ale zaczyna się pora deszczowa, stąd
często bedziemy widywać Shizuku w strugach deszczu lub z parasolem. Każdy uczeń
siedzi w klasie na małym drewnianym krzesełku, przy swoim własnym małym
stoliku, o ściąganiu na testach nie ma mowy. Dlatego kiedy Shizuku oddaje się
całkowicie swojej pasji i przestaje w domu ćwiczyć rodzice i siostra Shizuku
przeżywają chwile grozy. Jeśli Shizuku nie będzie miała dobrych wyników w
nauce, to nie dostanie się do państwowego liceum, gdzie zajęcia są na wyższym
poziomie, a opłata za naukę jest symboliczna. Jeśli będzie skazana na liceum
prywatne, będzie to dla rodziców ogromny wydatek przekraczający ich możliwości.
Dlatego też starsza siostra pewnego wieczoru wymusza na ojcu, żeby
przeprowadził z Shizuku poważną rozmowę.
W zapamiętaniu z
jakim Shizuku oddaje się pracy pisarskiej, kiedy to bez odpoczynku i przerwy na
posiłek (w trakcie pisania ukradkiem podjada "Calory Mate", specjalne
batoniki dla pracoholików, którzy nie mają czasu jeść), każdy wolny moment
poświęca pisaniu, do późnych godzin nocnych aż do skrajnego wyczerpania. Nie
jest to tylko czysto teoretyczny wzorzec do naśladowania jakiemu hołdują
japońskie firmy.
Z tego co wiadomo
o rysowniku i reżyserze filmu Yoshifumi Kondo był to jego autentyczny styl
pracy. Hayao Miyazaki wspomina, że Kondo często ślęczał nad rysunkami po wiele godzin w niewygodnej pozycji,
rysował niestrudzenie mimo iż ręce drętwiały mu z zimna w zimowe wieczory.
Jakie aspekty
japońskiego życia odsłania przed nami studio Ghibli "jeśli nadstawimy
uszu..."? Przede wszystkim spostrzeżemy, że w Japonii żyje się skromnie,
pracowicie, inaczej, ale trosk codziennych znanych i z polskiego podwórka też
nie brakuje.
Na tegorocznej,
tokijskiej wystawie żywności Foodex 2009, panowie z Polski reprezentujący
polski przemysł spożywczy zadali mi pytanie, czy japońscy biznesmeni traktują
potencjalnych partnerów z Polski z pogardą lub wyższością, bo Japończycy
reprezentując bogaty kraj i drugą co do wielkości w potęgę gospodarczą w
świecie, mogliby patrzeć na nas z góry. Pytającym szczególnie polecałabym
"Mimi o sumaseba", aby potwierdzili z japońskich źródeł to co im na
temat Japończyków powiedziałam, a mianowicie, że mimo iż Japończycy żyją w
raju, to nie zadzierają nosa.
Hanna Kazahari
|