W swojej pracy doktorskiej zajęłaś się osobą brata Zenona
Żebrowskiego, polskiego misjonarza, który do Japonii przybył z ojcem Maksymilianem
Kolbe w 1930 roku i spędził na misji ponad 50 lat. Co skłoniło cię
do podjęcia tego tematu?
Po zrobieniu magisterium na warszawskiej japonistyce przyjechałam
w 1997 roku na studia podyplomowe do Fukuoki na Kiusiu. Pewnego dnia wybrałam
sie do Nagasaki i odwiedziłam japoński Niepokalanów - Seibo no Kishi.
Porozmawiałam
z polskim franciszkaninem bratem Sergiuszem Pęśkiem, zwiedziłam muzeum
świętego Maksymiliana Kolbe - Sei Kolbe Kinenkan i stwierdziłam, że znalazłam
historię, którą warto się zająć.
W połowie pobytu na stypendium zmieniłam
temat pracy. Zamiast pisać o historii systemu rodzinnego w Japonii, zdecydowałam
, że będzie to "Obraz działalności charytatywnej brata Zenona Żebrowskiego
w prasie japońskiej w latach 1947-78".
Zaciekawił mnie człowiek, który potrafił podejść do cesarza i poklepać
go po ramieniu. Po prostu ujął mnie jego bezpośredni sposób bycia
i to, że był taki bardzo ludzki i taki ciepły w kontaktach z innymi. Mimo
że słabo znał japoński i nieporadnie się nim posługiwał, od
razu potrafił porozumieć się niemal z każdym Japończykiem. Jak to
było możliwe? Jak mógł przez pół wieku pomagać tylu ludziom? Intrygowały
mnie te pytania.
Czy faktycznie brat Zeno nie radził sobie z japońskim?
Znał jedynie podstawowe słowa. Mówił łamaną japońszczyzną. Niektórzy
wspominają, że pod koniec życia udawał, że w ogóle nie zna japońskiego
albo że zapomniał. Zwłaszcza, gdy zadawano mu pytania, na które nie miał
ochoty odpowiadać. Czytałam w japońskiej prasie przeprowadzone z nim wywiady.
Rzeczywiście, mówił bardzo prosto. I to jest na pewno jedna z odpowiedzi
na pytanie o jego popularność w społeczeństwie japońskim. Ludzie go lubili
za tę nieporadność. Był w tej swojej niedoskonałości po prostu wzruszający.
Tak jak to bywa w wypadku dziecka. A taka dziecinność Japończyków pociąga
i paradoksalnie dzięki temu był dla nich atrakcyjny.
Często także przekręcał słowa, co powodowało niezamierzone efekty humorystyczne.
Na przykład na początku pobytu w Japonii, gdy prosił o wizytówki,
zamiast "meishi o kudasai" mawiał "meishin o kudasai", czyli "poproszę
o przesąd". Chociaż może po pewnym czasie robił to celowo, widząc, że
swoim zachowaniem rozbawia ludzi. Ale potrafił też żartować po japońsku i w inny sposób. Moje ulubione
powiedzenie brata Zenona to określenie na mleko: "ushi no sake", czyli
krowia sake.
Jak długo już studiujesz życie i działalność brata Zenona? Na
jakie problemy natrafia badacz zajmujący się tym tematem?
Prawie 6 lat. Jak już wspomniałam zaczęłam interesować się osobą brata
Zenona podczas pobytu na stypendium w Fukuoce.
Nie da się definitywnie ustalić daty urodzenia brata Zenona. Większość
źródeł japońskich podaje, że zmarł w wieku 91 lat. Przyjmuje się zatem,
że urodził się w 1891 roku. Na przykład brat Ozaki Tomei, kustosz Sei Kolbe
Kinenkan, uważa ten rok za najbardziej prawdopodobny.
Brat Zeno nie znał roku swego urodzenia. Wiedział tylko, że ochrzczono
go w Nowy Rok. W zachowanej w Niepokalanowie książeczce wojskowej brata
Zenona widnieje rok 1898 i w Polsce zazwyczaj ten rok jest podawany w dacie
urodzenia. Przypuszcza się jednak, że rodzice celowo ukryli prawdziwy wiek
brata Zenona, by uchronić go przed poborem do rosyjskiego wojska w czasie
I wojny światowej.
Z jakich materiałów korzystałaś przy pisaniu swojej pracy?
Najważniejszym dla mnie źródłem były artykuły z prasy japońskiej, bo
moja praca jest pracą japonistyczną. Interesuje mnie osoba brata Zenona,
ale przy okazji również i to, co możemy wyczytać z tych publikacji prasowych
o powojennym społeczeństwie japońskim. Korzystałam z bazy danych gazety
"Asahi Shimbun", ale nie jest to kompletne źródło, bo nie uwzględnia wydań
lokalnych. Zgromadziłam około 200 wycinków. Przeważają notatki, zdjęcia
i krótkie informacje typu, że na przykład brat Zeno rozdał kilka kilogramów
cukierków na którymś z japońskich dworców.
Nieocenionym źródłem okazały się także albumy brata Zenona. Jak wiadomo
brat Zeno gromadził wycinki prasowe na swój temat. Albumy z wycinkami
zabierał ze sobą, gdy kwestował na biednych. Ponieważ słabo
wysławiał się po japońsku, o czym wcześniej już mówiłam, owe albumy pomagały
mu w pozyskiwaniu zaufania Japończyków. Zachowało się bardzo dużo tych albumów, ale znajdują się w różnych
miejscach. Najwięcej ma ich chyba archiwum w Niepokalanowie. Sporo też
zachowało się w Nagasaki w Seibo no Kishi i w Konagai u brata Romana Kwietnia. Kilka jest w posiadaniu rodziny.
Dotarłam do listów misjonarzy, współbraci brata Zenona, pisanych z
Nagasaki do Niepokalanowa. Poza tym są książki, dwa albumy fotograficzne.
W Polsce Wydawnictwo OO.Franciszkanów w 1983 roku opublikowało "Opowieść
o bracie Zenonie Żebrowskim" autorstwa Ludomira Jana Bernatka, a w 1993
roku napisaną po japońsku, ale przetłumaczoną z włoskiego, biografię Matsui
Toru "Zeno nie ma czasu umrzec". Tytuł oryginału japońskiego to "Zeno shinu
hima nai". W Japonii oprócz Matsui Toru o bracie Zenonie pisali
jeszcze między innymi Ishitobi Jin , Shizuki Edami , Kuwahara Kazutoshi..
Jak zaczęła się przygoda brata Zenona z prasą japońską?
Najstarszy tekst o bracie Zenonie, jaki udało mi się znaleźć, ukazał
się w kwietniu 1947 roku w "Nihon Nishi Shimbun", lokalnej gazecie, wydawanej
na Kiusiu. Reporter gazety przypadkowo znalazł się na dworcu Hakata
w Fukuoce, kiedy brat Zeno rozdawał dzieciom jedzenie i po prostu to opisał
.
Zainteresowanie działalnością brata Zenona wzrosło po wizycie w Japonii
w maju 1947 roku księdza Edwarda Flanagana, doradcy amerykańskich władz
do spraw trudnej młodzieży. Założył on w Ameryce bardzo nowatorski ośrodek
resocjalizacyjny , znany jako Boys Town. Został zaproszony do Japonii ,
by pomóc rozwiązać problem sierot wojennych. Spotkał się z bratem Zenonem,
który po wojnie współorganizował sierocińce. Sprawa ta została nagłośniona
w prasie. A potem brat Zeno często sam zapraszał dziennikarzy na swoje akcje,
gdy się zorientował, że dzięki prasie jego działania są skuteczniejsze.
Kiedy i gdzie zrobiono zdjęcie przedstawiające brata Zenona z cesarzem
Hirohito?
Po wojnie cesarz w ramach tak zwanych pielgrzymek pokutnych zjeździł
niemal całą Japonię , nie był tylko na Hokkaido i na Okinawie.Chodziło
o stworzenie nowego, bardziej ludzkiego wizerunku cesarza. W maju 1949
roku przyjechał na Kiusiu. Do programu wizyty włączono odwiedziny sierocińca
w Omura na przedmieściach Nagasaki, prowadzonego przez polskich franciszkanów.
Wśród witających znajdował się brat Zeno. Wtedy właśnie zrobiono to słynne
zdjęcie.
Gdyby ktoś chciał wybrać się dzisiaj w podróż po Japonii śladami brata
Zenona, jakie miejsca powinien zobaczyc?
To był niesamowicie ruchliwy człowiek. Całą Japonię przejechał wzdłuż
i wszerz wiele razy. Właściwie ciągle gdzieś podróżował. Umożliwiał mu
to darmowy bilet, jaki otrzymał od dyrekcji kolei japońskich. Nie sposób
zatem zobaczyć wszystkich miejsc, które odwiedził w ciągu kilkudziesięciu
lat swojej misji w Japonii, spiesząc z pomocą potrzebującym. Jeśli kogoś
interesowałyby pamiątki po bracie Zenonie, to przede wszystkim powinien
udać się do Nagasaki, do muzeum ojca Kolbego. Można tam zobaczyć jego zdjęcia,
korespondencję, albumy z wycinkami prasowymi, odznaczenia, dyplomy.
W pobliskim Konagai jest jeszcze sierociniec pamiętający czasy brata
Zenona, ale jego funkcja zmieniła się. Przyjmuje on obecnie
dzieci specjalnej troski. Pod górą Fuji stoi pomnik poświęcony bratu
Zenonowi, na którym widnieje napis "Ningen kore mina onaji" co znaczy
"Ludzie są wszyscy tacy sami".
Można także udać się na grób brata Zenona,
znajdujący się na obrzeżach Tokio w Fuchu. W Numakumie, niedaleko
Hirosimy, istnieje wciąż ośrodek dla dzieci specjalnej troski Zeno
Shonen Bokujo, otwarty przy wydatnej pomocy brata Zenona w 1962 roku. Podobna
placówka o nazwie Zeno Mura działa w Kobe.
Tokijskie Ari no Machi, czyli Miasto Mrówek, osiedle bezdomnych,
w którym brat Zeno często bywał, nie istnieje co prawda od 1959 roku, kiedy
to jego mieszkańcy zostali przeniesieni gdzie indziej , ale o tyle
warto zobaczyć miejsce po nim, ponieważ i dzisiaj koczują tu ludzie,
którzy nie mają gdzie mieszkać. Chodzi o nadbrzeże rzeki Sumidy niedaleko
Asakusy koło mostu Kototoi.
Zapewne wszystkim zainteresowanym działalnością brata Zenona warto
także polecić obejrzenie animowanego filmu "Zeno kagirinaki ai ni" -
po polsku znaczy to "Brat Zeno-bezgraniczna miłośc"- wyprodukowanego w
1998 roku przez pana Shizuki Edamiego z Fundacji Fuji .
Czytałam gdzieś, że pomysł nakręcenia tego filmu pojawił się po wielkim
trzęsieniu ziemi w Kobe w 1995 roku. Chciano w ten sposób przypomnieć
postać brata Zenona, który był w Japonii pionierem niesienia pomocy ofiarom
kataklizmów.
Jest w tym prawda, jeśli chodzi o sprawę wolontariatu. Po trzęsieniu
ziemi w Kobe rzeczywiście dużo ludzi pomagało poszkodowanym mieszkańcom,
a brat Zeno był niewątpliwie pionierem wolontariatu w Japonii. Ale
sama idea filmu narodziła się dużo wcześniej, bo już na początku
lat 80.
Uważam, że "Zeno kagirinaki ai ni" to bardzo dobry film zarówno pod
względem artystycznym, jak i historycznym. Pojawiają się w nim wymyślone
postaci i sytuacje, ale nie zmieniają one wymowy faktów. Film zaczyna
się od sceny naprawiania przez brata Zenona butów japońskiemu policjantowi,
a zaraz potem wybucha bomba atomowa nad Nagasaki. Następnie widzimy
brata Zenona jak opiekuje się ofiarami tego wybuchu i sierotami
wojennymi. Opowiedziana została także prawdziwa historia jednego
chłopca, uciekiniera z sierocińca, którego brat Zeno szukał po tokijskich
dworcach przez dwa miesiące. Do skutku.
Mnie osobiście bardzo zainteresowała w filmie postać mnicha buddyjskiego,
który często pomaga bratu Zenonowi. Zwróciłam na niego uwagę, bo to, że
brat Zeno tak ściśle współpracował z mnichami buddyjskimi, okazało się
dla mnie podczas pisania pracy niemałą niespodzianką. Oni go rzeczywiście
bardzo wspomagali i gdy brat Zeno podróżował po Japonii, to częściej
zatrzymywał się na nocleg w świątyniach buddyjskich niż w katolickich parafiach.
Film kończy się sceną śmierci brata Zenona w tokijskim szpitalu, gdy
mówi, że i ciało, i serce mu się zużyło. I jeszcze widzimy panoramę współczesnego
Tokio, która ma uwiarygodnić filmową opowieść: ta historia wydarzyła
się naprawdę - niedawno i niedaleko.
Czytając o życiu brata Zenona w polskich książkach, wydanych
ponad 20 lat temu, natknęłam się chyba dwa razy na stwierdzenie: "Najpopularniejszy cudzoziemiec w Japonii". Czy dałoby się dzisiaj obronić tę tezę?
Absolutnie nie. Nawet za życia brata Zenona mieszkało w Japonii wielu
cudzoziemców dużo bardziej znanych od niego. Faktem jest natomiast, że
gdy gazeta "Asahi Shimbun" świętując jubileusz swojego stulecia, w 1979
roku wydała książkę o cudzoziemcach, o których pisali jej dziennikarze,
to brat Zeno został tam wymieniony jako jedyny Polak.
Jaką wiedzę u progu XXI wieku posiadają o bracie Zenonie Japończycy
i Polacy?
Rozmawiałam z setkami Japończyków i na palcach jednej ręki mogłabym
policzyć osoby, które o nim słyszały. Znają go na pewno ludzie z kręgu
Kościoła katolickiego. Ale praktycznie brat Zeno jest obecnie w Japonii
zapomniany. Nie pasuje do konsumpcyjnego stylu życia, któremu hołduje zwłaszcza
młode pokolenie Japończyków. Kiedy jednak cesarz Akihito odwiedził Polskę
w 2002 roku, to w swoim oficjalnym przemówieniu wspomniał o bracie Zenonie
i powiedział, że Japonia jest mu wdzięczna. Cesarz Akihito miał także osobiste
powody, by pamiętać o bracie Zenonie. Część swoich prezentów ślubnych wspólnie
z cesarzową Michiko przekazał na cele charytatywne. Do tej decyzji skłoniła
go działalność brata Zenona. Poza tym, gdy obecny cesarz był jeszcze studentem
uniwersytetu Gakushuin i w 1954 roku odbywała się tam wystawa fotograficzna
poświęcona Miastu Mrówek, przypadkowo spotkał się na niej z bratem Zenonem,
który z właściwą sobie bezpośredniością zapytał go: Kto ty jesteś?
W Polsce wiedza o bracie Zenonie też jest znikoma. Właściwie prawie
każdemu muszę tłumaczyć od zera, czym się zajmuję. Nie dotyczy to oczywiście
franciszkanów i powiązanych z nimi osób, jak również tych, którzy głębiej
interesują się Japonią.
Japonia powojenna i Japonia współczesna to na pewno dwa różne kraje.
Ale nie mogę się nadziwić, że bezdomni, których brat Zeno widywał na dworcach,
w przejściach podziemnych czy pod mostami, przykrytych często jedynie gazetami
i posiadających dobytek mieszczący się w dwóch plastikowych torbach, są
nadal nieodłącznym elementem życia japońskiego społeczeństwa. Gdyby brat
Zeno żył w naszych czasach, to ciągle miałby w Japonii co robić.
Skala tego zjawiska jest znacznie mniejsza niz kiedyś, ale nie da się
zaprzeczyć, że problem bezdomnych pozostaje w Japonii nierozwiązany.
Wprawdzie rząd japoński podejmuje pewne działania na rzecz bezdomnych,
ale bez większych rezultatów. Buduje dla nich domy czasowego pobytu z założeniem,
że powinni w niedługim czasie znaleźć sobie pracę. Ponieważ szanse na jakiekolwiek
zatrudnienie są obecnie w Japonii bardzo nikłe, bezdomni z powrotem wracają
na ulicę.
Bezdomnym pomagają także misjonarze katoliccy i protestanccy. Wydają
im darmowe posiłki i umożliwiają branie kąpieli. Ale na ogół bezdomni spotykają
się w Japonii z obojętnością, a nawet z dyskryminacją czy pogardą. Japońskie
społeczeństwo ma sztywną i zamkniętą strukturę. Jeśli ktoś poza tę strukturę
wypadnie, to rzeczywiście znajduje się w sytuacji godnej pożałowania.
Na zakończenie naszej rozmowy wymieńmy najważniejsze osiągnięcia brata
Zenona.
Współpraca z "Miastem Mrówek" w Tokio i upowszechnienie idei tego typu
wspólnoty w dużych miastach japońskich. Dzięki bratu Zenonowi powstało
co najmniej 16 podobnych osiedli, między innymi po dwa w rejonie Osaki
i Kobe, po jednym w Nagasaki i Fukuoce.
Założenie sierocińca w Nagasaki, który został potem przeniesiony do
Konagai. Znalazło w nim schronienie kilkaset sierot wojennych.
Zorganizowanie zakładów dla dzieci upośledzonych w Numakumie i Kobe.
Akcje pomocy ofiarom klęsk żywiołowych w Japonii i innych krajach,
między innymi w Korei, Iranie czy Nikaragui..
Długofalowa pomoc mieszkańcom Hokkaido w latach 50. i 60. W 1964
roku, czyli w roku Igrzysk Olimpijskich w Tokio, wiele dzieci nie chodziło
tam zimą do szkoły, bo nie miało ciepłych butów. Myślę, że daje to wyobrażenie
o biedzie, jaka panowała wówczas na Hokkaido.
Gdy w latach 50. tysiące górników straciło pracę na skutek zamknięcia
kopalń na Kiusiu i w regionie Tohoku, brat Zeno zaczął kwestować na nich
w szkołach pod hasłem "Garstka ryżu".
Jak bratu Zenonowi udawały się te wszystkie przedsięwzięcia?
Pokora i osobiste ubóstwo. Chodził zawsze z tą samą starą teczką i
w tym samym wytartym habicie. To, że sam nic nie miał, a jednocześnie chciał
pomagać innym, wzbudzało niekłamany podziw Japończyków i niesamowicie na
nich działało, często też zawstydzało. Nie pozostaje to w sprzeczności
ze stosunkiem Japończyków do tych, którym się w życiu nie powiodło, o czym
mówiłam wcześniej.
W Japonii ludzi, ktorzy dobrowolne wybrali ubóstwo, darzy się
szacunkiem. Mnichom buddyjskim nie przynosi ujmy stanie na dworcach
i proszenie o jałmużnę.
Rozmawiała Małgorzata Suzuki
|