Profesor na Uniwersytecie Sophia.
W kwietniu 1964r. znalazłem się w Tokio i
jako lektor zacząłem swoją karierę profesorską na iniwersytecie Sophia, wydział
teologii. W Japonii bowiem rok szkolny zaczyna się w kwietniu. Przydzielono mi
wykłady z prawa kanonicznego i z teologii moralnej, część sakramentalną.
Musiałem dużo wysiłku wkładać w przygtowanie lekcji po japońsku: wiele termonów
kanonicznych i moralnych było nieznanych w Japonii, trzeba było je tworzyć,tak
żeby studenci japońscy mogli je zrozumieć. Co więcej, jednocześnie zrobiono
mnie sekretarzem wydziału teologicznego: poprzedni sekretarz, O. Clarkson,
Amerykanin, nie mógł sobie poradzićz tą pracą.
Z początku studentów teologii było dużo: do
seminarium jezuickiego pod wezwaniem Najś. Maryi Panny Niepokalanej było
dołączone seminarium miedzydiecezjalne, obejmujące 3/4 diecezji japońskich. W
sumie studentów było około 100: oprócz jezuitów byli seminarzyści diecezjalni,
dołączyli się również klerycy innych instytutów zakonnych: salezjanie,
franciszkanie konwentualni, dominikanie, oblaci...Była to grupa międzynarodowa.
Z biegiem lat jednak ich liczba zaczęła się zmniejszać, w Japonii było coraz
mniej powołań, także z zagranicy przybywało coraz mniej kleryków i misjonarzy.
Taka mieszanina narodowości powodowała niemało
trudności w nauczaniu. Wśród studentów byla wielka różnica w poziomie przygowania
do studiów teologii. Studenci z zagranicy, np. Hiszpanie, od dziecka wzrastali
w wierze katolickiej, otrzymali wychowanie katolickie, modlili się, uczęszczali
na mszę św., w szkole uczyli sie religii i wreszcie odbyli nowicjat zakonny i
studia filozofii chrześcijańskiej: byli dobrze przygotowani do studiów
teologii. Natomiast wielu Japończyków przyjęło chrzest w czasie szkoły średniej
czy podczas studiów uniwersyteckich; przygotowanie do chrztu nierzadko było
bardzo powierzchowne, i w takim stanie wstępowali na uniwersytet i zaczynali
się uczyć teologii. Miałem z tym poważny problem, mianowicie na jakim poziomie
prowadzić wykłady: jeżeli sie je poprowadziłoby na poziomie kościelnych studiów
teologicznych, to biedni Japończycy niewiele mogliby zrozumieć; a jeżeliby sie
do Japończyków dostosować, to dla innych byłyby to wykłady banalne, oni się
bowiem już tego uczyli. DLatego zorganizowałem pdwójny kurs: jeden zwyczajny,
na który składało się więcej wykładów prowadzonych w formie dla Japończyków
zrozumiałej, i drugi tzw. kurs intensywny: było mniej lekcji, a więcej czasu
było poświęcone na studia samodzielne. Na tym kursie dawałem uczniom za każdym
razem wprowadzenie do przedmiotu o odpowiednią literaturę do nauki. W
bibliotece seminaryjnej mieliśmy dosyć duży wybór książek i czasopism.Wykłady
odbywały się w języku angielskim, więc mogli należeć do tej grupy tylko ci,
którzy znali ten język. Na lekcji najpierw jeden lub dwóch studentów omówili
dany temat, a w drugiej części ja dawałem im wskazówki do nauki na następny
raz. Taki rodzaj wykładów kosztował mnie dosyć dużo wysiłku, bo trzeba było
przygotować dwa wykłady oddzielne, ale uczniowie byli zadowoleni i wyniki też
były dobre.
Były to czasy posoborowe: trzeba było studiować
naukę Soboru i wedłg niej uzupełniać swoje poprzednie studia, zwłaszcza z
eklezjologii, liturgii, duszpasterstwa... Jak wiadomo był to czas dosyć dużego
zamieszania w teologii dogmatycznej, pastoralnej i moralnej, dyscyplina wśród
księży, jak i wśród osób zakonnych ulegała rozluźneiniu. Mnożyły się dewiacje i
opuszczanie stanu kapłańskiego czy zakonnego. Negatywny wpły Zachodu, zwłaszcza
Ameryki był duży w Japonii. Pogłębiała się też niechęć do studiów prawa
kanoniczngeo, które zaczęto uważać za przedmiot zbyteczny i ograniczjący „wolność
dzieci Bożych. Ulegali temu studenci i też nektóży profesorzy. Taki stan
rzeczy stawiał mnie w trudnej sytuacji.
Na stanowisku profesora prawa kanonicznego an
wydziale teologii uniwersytetu Sophia spędziłem 30 lat, do emerytury. Na
uniwersytecie można prowadzic wykłady do 65 roku życia, a potem można jeszcze
je przedłużyć na 5 lat jako nadzwyczajny lektor. Tak i ja, gdy skończyłem 70
rok życia, w r. 1993, przeszedłem na emeryturę, czyli w „ stan spoczynku.
Uniwersytet uznał moje prace i nadał mi odznaczenie.
W Japonii są dwa seminaria diecezjalne: jedno w
Tokio, było prowadzone przez Jezuitów jako wydział Uniwersytetu Sophia, kilka
lat temu episkopat przejął prowadzenie; drugie jest w Fukuoka, prowadzone przez
Sulpicjanów.
Podsumowując pracę na uniwersytecie, muszę
powiedzieć, że była ona do pewnego stopnia „pionierskah. Kiedy brałem i jeszcze
biorę udział w zebraniach księży, to widzę, że przeszo połowa księży w Japonii
to moi uczniowie. Wśród nich jest już dwóch arcybiskupów ( w Tokio i w Osace)
oraz sześciu biskupów. Dla urozmaicenia dodam, że kiedy brałem udział w
święceniach biskupich, ów nowowyświęcony biskup powiedział mu: „Ekscelemcjo,
teraz się będziemy uczyć. I rzeczywiście wielu biskupów i księży zwraca sie do
mnie o pomoc w załatwieniu różnych spraw, zwłaszcza małżeńskich, czy związanych
z powołaniem księży lub osób zakonnych.
Po przybyciu do Tokio w r. 1964 poszedłem pokłonić
się Arcybiskupowi tokijskiemu, kardynałowi Doi. Przyjął mnie bardzo życzliwie,
pobłogosławił pracy proesorskiej i przy tej okzaji zaprosił do pomocy w sądzie
kościelnym. Nie sposób było odmówić i tak zaczęła się moja praca w sądzie kościelnym w Tokio i - prawdę mówiąc
- trwa do dnia dzisiejszego.
Po przejściu na emeryturę wiecej czasu i uwagi
poświęciłem pracy duszpasterskiej, zarówno w kościele św. Ignacego w Tokio jak
i dla Sióstr zakonnych. Dosyć często zwracają się też do mnie różni ludzie z
prośbą o poradę (najwięcej w sprawach małżeńskich), również biskupii, księża i
osoby zakonne w sprawach kanonicznych i liturgicznych.
W kościele św. Ignacego już od 12 lat odprawiam
Mszę św. codziennie o godz. 6-tej rano. Msza o tej godzinie już od dawna byla
odprawiana: kiedy ja objąłem tę posługę po O. Ciesliku (Ślązak, ale czuł się
całkowicie Niemcem), na Mszę przychodziło ok. 10-15 osób; obecnie przychodzi
codziennie ok. 40 osób, zarówno w zimie jak i w lecie. Codziennie mam do nich
krótką homilię, którą uważam za katechizację. Niektórzy robią notatki z niej,
lub nawet czasem nagrywają ją na magnetofon.
Najwięcej wszakże uwagi poświęcam duszpasterstwu
Polaków. - O tym napiszę później.
W ten sposób mniej więcej wyglądała moja posługa
misyjna w Japonii. Jak widać, nie wiele się różni od pracy w Polsce z
wyjątkiem, że tu w Japonii znaczma część tej posługi poświęcona jest ewangelizacji
pogan i przygotowaniu ich do chrztu. Tego rodzaju posłudze oddawałem się tylko
pośrednio. Natomiast praca misyjna w Japonii bardzo się różni od misji np. w
Afryce, gdzie misjonarz wędruje od wioski do wioski, z wiarą przynosi ludziom
oświatę i kulturę, żyje ubogo na wzór tamtejszych ludzi, zakłada sierocińce,
buduje szkoły, opiekuje się sierotami i ludźmi pozbawionymi opieki... W Japonii
wszystko to jest już znane i dosyć dobrze rozwinięte.
Mimo to,
w Afryce i na innych placówkach misyjnych ludzie się zawracają na wiarę
i przyjmują chrzest; Kościół wzrasta liczebnie. I to jest źródłem radości i
zapału misjonarzy do podejmowania trudów pracy misyjnej. W Japonii tego nie ma
nawróceń na wiarę jest mało, mimo że Kościół dokłada wielkich starań w tym względzie.
Chociaż z drugiej strony, i przez nas zasiane ziarno wiary w duszach tutejszych
ludzi i w społeczeństwie, na pewno wydaje i wydawać będzie owoce nawróceń; na
to trzeba czasu.- Na ten temat piszę później.
Podsumowując moją posłgę misyjną w Japonii jestem
bardzo wdzieczny najpierw Panu Bogu za łaskę powołania na tę placówkę i
wytrwanie na niej przez 50 lat. Nastepnie, wyrazy wdzięczności kieruję do
Zakonu Jezuitów, który mię wychował, wykształcił, wysłał do Japonii i stale się
mną opiekuje duchowo i fizycznie. Jestem zupełnie świadomy, że bez tej opieki
nie mógłbym nic zrobić. Biorąc pod uwagę mój charakter i nieśmiałość (będącą
częściowo wynikiem przeżyć wojennych), mało pisałem i utrzymywałem skąpą
łączność z Zakonem w Polsce, za co pragnę przeprosić i równocześnie zapewnić,
że nie jest to wynikiem zapomnienia.
Nastepnie, omówię kilka problemów, z ktorymi
bliżej zetknąłem się w czasie posługi misyjnej w Japonii. Należy przy tym
zwrócić uwagę na fakt, że są to moje osobiste obserwacje i spostrzeżenia dokonane
podczas gługiego pobytu w Japonii. Nie można tych moich uwag uogólniać, jakoby
sie one odnosiły do wszystkich wypadków w całej Japonii. Inni ludzie mogą mieć
inne spostrzeżenia, nawet przeczące moim.
|